Piątek
15.12.2006
nr 349 (0502 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Gęsi-Uwaga na Przystań "U Francuza"  (NOWY TEMAT)

Autor: PiotrekPat  godzina: 10:18
Koledzy z którymi byłem gościem tego „pensjonatu” zobowiązali mnie do zapoznania szerszej braci łowieckiej z panującymi tam zwyczajami coby inni koledzy nie mieli takich rozczarowań jak my mieliśmy. Ale od początku: Na mietkowskie gęsi pierwszy raz wybrałem się z dwoma kolegami już w zeszłym roku. Jako zupełnie nie zaznajomieni z okolicą zajazd „ U Francuza” wydawał nam się doskonałą bazą wypadową na polowania. Pierwszy raz spotkałem się wtedy z pensjonatem w którym zabrania się spożywania własnych kanapek czy napojów, oczywiście nie przy stole w restauracji ale nawet w pokojach- bo i tam były porozwieszane kartki o takowych zakazach. Już rok temu spotkaliśmy się z nadąsaną miną pana „Francuza” ale myśleliśmy sobie że jest on po prostu niezadowolony z tego, że nie wykupiliśmy u niego kolacji i śniadań- bo akurat obiady kupowaliśmy. Z pewnymi obawami zdecydowałem się jednak zarekomendować kolegom w kole przystań „ U Francuza” jako miejsce naszego tegorocznego postoju nad zalewem mietkowskim. Dla wielu kolegów – choć średnia wieku uczestników przekraczała 50 lat była to pierwsza okazja na wyjazdowe polowanie, na zobaczenie tysięcy gęsi i w ogóle na bardzo przyjemną przygodę. Jeszcze po południu w piątek udało nam się wyjść na stanowiska i pooglądać lecące wysoko klucze gęsi. Po powrocie do pensjonatu zjedliśmy kolację a po kolacji , aby troszkę umilić atmosferę zebraliśmy się w małej salce na piętrze, przylegającej do części hotelowej. Dwóch kolegów przyniosło ręcznie robione nalewki, trzeci z kolegów zaskoczył nas bardzo mile tym ze przywiózł gęś , co prawda domową, ale pięknie upieczoną. Śmiechem byłoby powiedzieć, że próbowaliśmy w 14tu pożywić się jedną gęsią i upić dwiema butelkami nalewek – chodziło nam oczywiście o symbolikę. Jakiekolwiek burdy nie wchodziły w rachubę bo tak jak wspomniałem nie jesteśmy kołem młodym –średnia powyżej 50 lat a ja jako jedyny z uczestników miałem poniżej 40lat J. Jakież było nasze zdziwienie gdy po około 30minutach przyszła do Nas dziewczyna z obsługi i powiedziała, że na terenie ośrodka nie wolno spożywać rzeczy zakupionych poza nim – zdziwienie było ciężkie bo przecież chodziło o 1 upieczoną symboliczną gęś, byliśmy po kolacji opłaconej włącznie z pobytem, przelewem z góry, jeszcze przed przyjazdem. Mimo tego powiedzieliśmy dziewczynie, że za kilkanaście minut kończymy i przeniesiemy się do pokojów – mimo że byliśmy jedynymi gośćmi w tym „hotelu”. Dziewczyna poszła ale nie dalej jak dwie minuty później wpadł jak huragan właściciel „całego przybytku” – „Francuz”- czyli Pan Wiesław Sz. Bez słowa typu „proszę”, „przepraszam” itp rzucił się na stół wprost chwytając dwie butelki ze stołu, krzycząc że on nam pokaże i że on płaci podatki a my go rujnujemy wypijając dwie butelki nalewki – zresztą gdzie by u niego można było kupić taką nalewkę – jeśli tylko miał jakąś czystą wódkę po 40zł za półlitra?. Jeden z kolegów w porę uchwycił butelki i powiedział że nie odda, bo niby jakim prawem? - Już widzę Wasz uśmiech, tak i śmieszno i straszno , no i zażenowanie i konsternacja. „Gościnnego” właściciela knajpy uspokoiło nieco zapewnienie, że już kończymy i idziemy do pokojów – nikt z Nas nie chciał reagować zbyt impulsywnie bo było widać że właściciel przekroczył dawno granice pomroczności jasnej. Po chwili Wiesław Sz. poczuł się na tyle lepiej, że widocznie zdał sobie sprawę jak idiotycznie wygląda szarpiąc się z butelkami trzymanymi przez naszego kolegę i poszedł posiedzieć sobie w pustej sali na parterze. Kolega Łowczy w imieniu Zarządu przeprosił członków koła za zachowanie pana Sz. Nieco zbici z tropów rozeszliśmy się do pokojów. Aby zapobiec w przyszłości podobnym sytuacjom nasz Łowczy przemógł się, zszedł do „jaśniepana Francuza” i podarował mu 100zł za, jak to się mówi, „święty spokój”. Tego wieczora dalsze rozmowy prowadzone były w „kuluarach” i myśleliśmy nadzieję że na tym się skończą nasze dziwne przygody w „oberży”. Następnego dnia gąski znów pięknie latały na „skowronkowej” wysokości ale widoki i wrażenia dla „nieobytych z mietkowskimi ilościami gęsi” kolegów były olbrzymie. Po kolacji większość z kolegów nauczona wcześniejszym występem z popisami kultury (chyba nie francuskiej jednak), gościnności i myśliwskiego koleżeństwa (no bo Pan „Francuz” jest podobno również członkiem jakiegoś koła myśliwskiego – wątpię ale z góry współczuję) pana Wiesława Sz. rozeszła się po pokojach. Czterech kolegów pomyślało jednak żeby sobie czas umilić grą w brydża i udali się na feralną kanapę z feralnym stołem stojącymi w feralnej salce na piętrze. W tym czasie na parterze rozpoczynała się cotygodniowa sobotnia dyskoteka, choć trzeba przyznać, że dużą część uczestników stanowili ochroniarze, obsługa i muzykanci. Miejscowi obeznani pewnie ze zwyczajami gospodarza wiedzą zapewne że nawet 5zł za wstęp drogą nie chodzi i więcej wrażeń da im „Wino” wypite z kolegą niż dyskoteka w ponurym towarzystwie Wiesława Sz. oraz głośnych, aczkolwiek małomuzykalnych muzyków – jak nie trudno zgadnąć pewnie ich umiejętności były adekwatne do zarobków wypłaconych im przez właściciela przystani. Ze względu na to nikt z „naszych” nie udzielał się w tańcach a schodzili tam pojedynczy koledzy aby w barze kupić piwo ponurej jakości za 4.5zł +50groszy – jak z sokiem. Sam przyznam - kupiłem jedną „ Warkę Strong” w butelce i dzięki temu dowiedziałem się że po pierwsze: obsługa nie ma pojęcia że piwo butelkowe też się powinno sprzedawać schłodzone, po drugie- że nieschłodzone piwo, mimo że to moje ulubione, skutecznie odstręcza od wypicia następnego. Tak jak wspomniałem większość z nas wolała organizować sobie czas po pokojach a czterech kolegów grało, nie przeszkadzając nikomu, w brydża w kameralnej salce ponad salą bankietową i taneczną. Około 23 pojawiła się w tej salce barmanka i poinformowała kolegów że właściciel powiedział że jeśli chcą dalej korzystać z tej salki to muszą zapłacić 5zł- wstępu, tak jakby byli gośćmi na „dyskotece” toczącej się głośno na parterze. Koledzy powiedzieli, że na dyskotekę nie mają ochoty zachodzić a grę przeniosą do któregoś pokoju jak skończą bieżące rozdanie. Dziewczyna poszła do swoich obowiązków ale pewnie zdała relację z rozmowy szefowi bo ten pojawił się w minutę później (może pomyślał że w brydża gra się tak szybko jak w znaną mu pewnie grę „we wojnę”) i mimo napadu szału udało mu się trafić kluczem do zamka i zamknąć drzwi oddzielające salkę od korytarza części hotelowej. Potwierdził wtedy, że żąda opłaty za udział w dyskotece dochodzącej z dołu i dopóki koledzy nie zapłacą po 5zł to nie wypuści ich do części hotelowej. Aby było przyjemniej podparł się ochroniarzami których wezwał na górę ale Ci mieli dużo więcej zdrowego rozsądku - stali tylko zażenowani zdając sobie sprawę że właściciel może ich za chwilę wpędzić swoim zachowaniem w kłopoty. Koledzy nieco już zirytowani powiedzieli, że grosza nie zapłacą bo niby dlaczego jeśli: a) są gośćmi hotelu b)nie uczestniczą w dyskotece i jeśli nie zostaną wpuszczeni to zadzwonią po odpowiednie służby aby zapewniły dostęp do wykupionych pokojów. Pan Sz. ochłonąwszy nieco, wobec twardej postawy naszych kolegów i opcji tłumaczenia swojego nieco zawiłego umysłowo postępowania funkcjonariuszom odstąpił od „egzekucji” opłat za wydumany udział kolegów w dyskotece. Otworzył drzwi i „puścił ich wolno” do korytarza części hotelowej. Dalsza część sobotniego wieczora i nocy upłynęła nam w pokojach na łóżkach podrzucanych do 3ciej niemiłosiernie głośną i niemiłosiernie kocią muzyką dobiegającą z dołu. W niedzielę wobec zbliżającego się wyjazdu mieliśmy nadzieję na spotkanie się z właścicielem przystani, ten jednak albo obawiał się albo po prostu znów po raz kolejny okazał się brakiem kultury. Wszyscy jesteśmy pod ogromnym wrażeniem braku kultury i ignorancji zasad miłego współżycia które dotknęło nas w czasie pobytu w Maniowie Małym w „Przystani u Francuza”. Dla wielu kolegów było to pierwsze i pewnie ostatnie polowanie na gęsi i szansa na zobaczenie takich ich ilości i szkoda że na miłe wspomnienia położy się cieniem pobyt we wspomnianym „gościńcu”. Chcielibyśmy przestrzec zatem wszystkich amatorów mietkowskich gęsi aby jak ognia unikali „Przystani u Francuza” bo właściciel ma maniery dalekie od francuskich i pobyt u niego może zepsuć całe pozytywne wrażenie tworzone przez wspaniałą przyrodę. Poniżej zamieszczam link do zdjęć związanych z wątpliwym wystrojem i otoczeniem pensjonatu „ Przystani U Francuza” (www.lowiecki.pl/zdjecia/opis.php?p=6838) PS. Długo odwlekałem napisanie tego artykułu, później starannie dobierałem słowa aby oddać w miarę obiektywnie zdarzenia tu opisane jednak tak jak wspomniałem wcześniej zostałem , jako sekretarz koła, zobligowany przez uczestników tego polowania do przestrzeżenia Kolegów z „łowieckiego” przed nieprzyjemnościami jakie nas spotkały. Obecnie wiem że są inne możliwości noclegowania w okolicach zalewu Mietkowskiego (Sobótka, Stanica) a jechać na gąski polecam bo wrażenia co do ich ilości są niesamowite, choć przy „niegęsiowej” pogodzie strzeliliśmy przez cały pobyt w 14tu dwie gęsi Ale czy to jest ważne?

Autor: Jenot  godzina: 10:29
Tego typu "swiadectwa" są jak najbardziej wskazane i potrzebne. Pozdrawiam DB

Autor: PASIAK VEL PRZELATEK  godzina: 10:31
myslę że ta nerwowośc obsługi i własciciela to skutek naduzywania trunków ... byłem w styczniu 2005 i moja małżonka stwierdziła po obserwacji że kwalifikuja sie do leczenia.... (tak całkiem na powaznie) a syf dookoła jak snieg nie zakryje jest rzeczywiście niesamowity...

Autor: Pomorski Łowca  godzina: 10:31
Kolego Piotrze, Współczuje przeżyć. Ale gdybyś troszkę pokoloryzował byłoby bardzo sympatyczne opowiadanie a nie tylko rzeczowy reportarz. Masz talent literacki. DB

Autor: Driada  godzina: 10:39
Straszne rzeczy opowiadasz co za niesmak... DB

Autor: kris  godzina: 10:40
O kurcze pieczone - myślałem, że takie traktowanie i tacy właściciele to już historia, do obejrzenia w filmach Barei . No, przyznaję mocno mnie ruszyło - nie tylko opowiadanko, na wszelki wypadek, zapamiętam ( i zajazd i gostka ) - ale i wydrukuę, żeby mieć szansę co jakiś czas sobie przypomnieć ... żebym nigdy się tam nie zatrzymał!!! DB

Autor: Rakrzes  godzina: 10:43
ad PiotrekPat Dzięki za ostrzeżenie. Współczuję "klimatu". Wiem, jak taki gostek potrafi krwi napsuć. Niesmak pozostaje na długo. Wbiję sobie do łba, żeby się tam nawet nie zatrzymywać. Pozdrowienia Rakrzes

Autor: hunter ( BT)  godzina: 10:43
-Można pojechać na ,,zamek na górce" Koszt noclegu 50 zł za dobe, duża przestrzeń , dobre warunki mieszkalne , duże pokoje z łazienkami ( szkoda tylko ,że nie było ciepłej wody międzi wtorkiem a czwartkiem ;-( . Niestety ,,restauracja" pozostawia wiele do życzenia;-( To kucharz decyduje co będzie na obiad ;-( a jedzenie zamawia się kilka godzin wcześniej. -Druga możliwość to Stanica, noclegi po 20 zł , nie ma w pokojach łazienki, za to jest otwarty cały czas bar, z bardzo przyzwoitym jedzeniem -O zajeździe u Francuza słyszałem tylko złe rzeczy ;-( , nie polecam Pozdrawiam DB

Autor: kostek  godzina: 10:56
A ja się szykowałem do Francuza. Dzięki za ostrzeżenie.

Autor: Pyza  godzina: 11:04
Łuska na plecach i sierść na kolanach się jeży!!! A ten "francuzik" to ani chybi opieki lekarskiej pilnie wymaga! Ostatnio byłam w motelu, gdzie cała grupa załapała się gratis i na zabawę andrzejkową i jeszcze na andrzejkowego prosiaka. I to było fajne. Ale jak zaniosłam im pół siaty kań z prośbą o przyrządzenie, to najpierw właścicielka powiedziała, że ok. Następnie kucharz stwierdził, że im nie wolno, bo jak coś nam się stanie to oni, jako restauracja będą odpowiedzialni. Powiedzieli, że nikt u nich nie wie, jak wygląda kania (sic!), więc nie może ręczyć za zawartość siatki. Nie chcieli mnie też wpuścić do kuchni, żebym je mogła sama.. bo nieupoważnionym.. Też im chyba chodziło o kasę.. Pozdrawiam DB, Pyza

Autor: krogulec  godzina: 11:33
co Wy chcecie wygląda to wszystko po obejrzeniu tak jak powinno ... jak może wyglądać zajazd u francuza vel prusaka vel karalucha ... niby czego się spodziewaliście sama nazwa już daje do zrozumienia .... chłe chłe chłe pozdrawiam szponiasty

Autor: dudek  godzina: 11:47
Witam. Byliśmy u Francuza w ostatnim czasie. Na pewno tam nie wrócę - jedząc wykupioną kolację w sobotę przychodzi jakiś misio i chce 5 zł za dyskotekę. Nie chodzi o kasę ale... Potem udaliśmy się do norek zwanych pokojami i tam do 3 rano podskakiwaliśmy na łóżkach w takt muzyki a potem do 4 rano słuchaliśmy kłótni małżeńskiej po dyskotece. I gryzło nas sumienie, ze piliśmy w pokojach własny alkohol i jedliśmy bułki. Gryzie mnie do dzisiaj. Pozdrawiam.

Autor: vino1970  godzina: 12:03
Właśnie obejrzałem w tv kolejny odcinek "Hotelu Zacisze" z John`em Cleas`em. Powyższa relacja jest żywym odzwierciedleniem treści filmu. Nie sądziłem że życie może przerosnąć pastisz scenariusza komediowego.

Autor: Full stock  godzina: 13:07
Jako miejscowy(poluję zaledwie kilka kilometrow od tego zajazdu)zawsze się dziwiłem że "U Francuza"jeszcze funkcjonuje,że go jeszcze trokami nie oćwiczono.Gościu ma farta gdyż okoliczna baza noclegowa uboga,brak przy tym jakiejkolwiek konkurencji.Swoim skromnym zdaniem mogę jedynie w okolicy polecić;"Ślężański Mlyn"w Szczepanowie,hotel U Marcina w Marcinowicach ewentualnie zajazd przy stacji paliw Premm również w Marcinowicach(wymienione obiekty przy trasie Wrocław-Świdnica).

Autor: Guzik  godzina: 13:39
PiotrekPat Do Mietkowa jeżdzę od kilku lat co roku. Przyznam, że pierwszy raz miałem podobne przygody - bezpośrednie zwrócenie uwagi przez właściciela o biesiadowaniu przy swoim prowiancie i zdziwiła mnie bezpośredniość i trochę zniechęciła. Jednak zarówno w krytyce jak i zawartości galerii mocno przesadziłeś. W hotelu jest czysto, ciepło, nie zdarzyło się by nie było ciepłej wody itd. Wkurzyłeś się na zwróconą Wam uwagę, ale prwada jest taka ze prowdząc hotel liczysz nie tylko na dochody z noclegu, ale głównie z gastronomi- stąd trzeba zrozumieć że ktoś nie życzy sobie by dorabiano u niego okoliczne sklepy. Wyobraż sobie ten hotel gdy każdy wchodzi w BUTACH z polowania lub wędkowania na piętro!! Dobrze wiesz, że jest drugie wejście od tyłu, gdzie na dole zostawia się buty i spokojnie wchodzi do hotelu, natomiast do "baru" można wchodzić w butach. Nie chcę być tu obrońcą Francuza bo faktycznie niektóre jego zachowania są dość dziwne i mało przyjemne, ale lubię obiektywizm i to co przedstawiłeś w swoim temacie i galerii tworzy wizerunek rozlatującej się rudery, a tak nie jest. Guzik

Autor: Pyza  godzina: 13:54
Guzik Być może i galeria jest przesadzona - nie wiem, nie byłam, więc nie kwestionuję. Ale jeśli wybieram się na urlop z przyjaciółmi, to nie po to, by po kryjomu, w toalecie palić własne papierosy i pić nalewki swojej roboty w okolicznych krzakach, bo właściciel hotelu, w którym mieszkam uważa, że jest ważniejszy od samego Pana Boga. W końcu nie jesteśmy uczniami postawówek, tylko dorosłymi ludźmi. Nie wiem, jak Ty ale dla mnie, żądanie w takiej sytuacji opłat za parking (może nie tu akurat ale tacy się zdarzają) albo zamykanie klientów w pokoju to jest o dwie krople za dużo. Pozdrawiam, Pyza

Autor: burzak (BT)  godzina: 13:58
Guzik widać, że nie byłeś jeszcze na Forumowym polowaniu na gąski, bo dokładnie byś wiedział jakie relacje Hotel-Myśliwy można uznać za wzór. Sobótka, Sarnowice, Mirosławice byłem i nadal jestem pod wrażeniem przyjęcia myśliwych. A u Francuza byłem dwa razy - pierwszy i ostatni. DB

Autor: AREK.Z  godzina: 14:24
Czy ten Zajazd przypadkiem nie znajduje się na ulicy Alternatywy 4 a prawdziwe Nazwisko "Francuza" nie brzmi z polska - Anioł?

Autor: Kulwap  godzina: 14:40
Nie byłem tam nigdy. I na wszelki wypadek nie pojadę.....

Autor: PiotrekPat  godzina: 14:51
Guzik- czyżbyś sugerował że zdjęcia są jakimś fotomontażem i nie pochodzą z Maniowa? zapewniam Cię że były zrobione 10.12.2006. Łódki faktycznie leżą rozpi..one przy zjeżdzie z asfaltu. Było nas tam 14 mysliwych w wieku od 30 do 70lat którzy widzieli to samo co jest na tych zdjęciach a do napisania tego co napisałem zostałem przez nich jakby z urzedu zobowiazany choć wcale nie było to miłe. Gdyby to były bzdury a miałbym na celu tylko obsmarowanie kogoś to nie pisałbym tego jako piotrpat tylko zalogowałbym się jako świeżaczek. "...Wkurzyłeś się na zwróconą Wam uwagę.." - nie wkurzyłem się tylko ja ale i 13 pozostałych kolegów, znacznie odemnie starszych. To nie było zwrócenie uwagi- było tak jak napisałem: w minutę po tym jak panienka powiedziała ze nie mozna jeść wnoszonych rzeczy wpadł do nas właściciel i krzycząc że płaci podatki rzucił się na butelki chcąc je zabrać ze stołu i tylko refleks kolegi który zdążył je w porę złapać pozwolił nam uratować butelki. Uważam że gdyby trafiło na ludzi nie majacych pozwolenia na broń i zmuszonych z tego powodu w pewnych sytuacjach do powściagliwości to zabranie butelek ze stołu przy którym imprezuje 14 chłopa skończyłoby się natychmiastowo "od reki" że tak powiem i na pewno brutalniej niż napisaniem postu na forum. Acha- aby oddać prawdę pokoje mają łazienki, były czyste, choć przymaławe jak na moje 190wzrostu, korytarz rano posprzątany no i było ciepło, dosłownie i w przenośni

Autor: PiotrekPat  godzina: 15:13
i Jeszcze, bo to moze nie wynikać wprost z mojej wypowiedzi - jedzenie też było z góry opłacone- obiady, sniadania i kolacje - więc jakoś specjalnie nie żylismy bułkami i pasztetem ze sklepów zjadanymi pokątnie w pokojach a wspomniana geś i litr nalewki nie stanowiły raczej zagrożenia dla opłacalnosci interesu

Autor: Wieniek  godzina: 15:54
Guzik - Wynajmując gdziekolwiek pokoje -przez okres trwania owego wynajmu- stajesz się niejako dysponentem przestrzeni i wszystkiego co na jej terenie robisz (po warunkeim , że nie spowoduje to pogorszenia wartości materialnej danego lokum). Sytuację opisaną przez Piotrka mozna porównać do przypadków gdy osoba podnajmująca lokal jest zmuszona do np. picia herbaty posti o 16.45 oraz żywienia się na dworcowej stołówce, bo jak nie to... Mieszkam w rejonie gdzie głównym skarbem są turyści i wiem , ze jedynym możliwym kompromisem jest zawsze ustąpienie klientowi i dostosowanie się do jego wymogów (nierzadko upierdliwych i niewygodnych) - ale tak jest i tak ma być! DB i współczucia

Autor: Lewandowski M  godzina: 17:07
Nie myślałem że jeszcze w tych czasach spotkamy się z taką bsługą. Jest pewno przysłowi i jego powinni się trzymać wszyscy: "Klijent nasz pan" i będac w restałracji czy hotelu nie wyobrażam sobie takiego zachowania właściciela. Ja tam napewno nigdy nie pojade. DB.

Autor: mrówa_puchacz (BT)  godzina: 17:41
Witam poznałem wielu myśliwych którzy byli bardzo ale to bardzo zbulwersowani pobytem u Francuza!! ad. Piotrekpat jak będziesz na gaskach w pobliżu odezwij się może w czymś doradze Pozdrawiam

Autor: Bocian  godzina: 20:58
Ja byłem w Mietkowie w 12 strzelb i spaliśmy w zamku na górce. Bardzo przyjemnie, choć nie do końca czysto...

Autor: Bocian  godzina: 21:01
A to pokot. 25 sztuk. Mgła pomogła. DB

Autor: WłodekP  godzina: 21:07
A to Francuz, w mordę!

Autor: keri  godzina: 22:24
Dużo ostatnio jeżdziłem ale z czymś takim jeszcze sie nie spotkałem ,choć towarzystwo było więcej niż wesołe. Dzięki za ostrzeżenie, będę omijał z daleka.