![]() |
Środa
07.01.2009nr 007 (1256 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Gończy i łajka czyli mazurskie łowy (NOWY TEMAT) Autor: Kocisko godzina: 14:26 Witam! Zgodnie z zapowiedzią w poprzednim "łajkowym" temacie chciałbym opowiedzieć koleżeństwu przygody jakie spotkały mnie, moich serdecznych kolegów oraz mojego łajka na myśliwskich ścieżkach Mazur. Skorzystałem z zaproszenia kolegi Filipa (ach, ileż warci są DOBRZY koledzy!!!!!)w tamte strony. Nie będę opisywał szczegółowo tamtejszych knieji-są po prostu urzekające!!! Zwierza obfitość. Bór darzył mnie i kolegom aczkolwiek jak to na łowach-raz "poszancowało" raz drugi inaczej.I dobrze-nie wpada się w rutynę i do końca naszych dni pozostaje ten dreszczyk emocji wywołany niepewnością: "weźmie" kulę czy nie "weźmie"? Myślę że niejednego łowcę zainteresuje przygoda ( nic nadzwyczajnego ale warte uwagi) jaka mnie spotkała w ciągu pierwszej godziny mazurskich łowów. Po strzale dzik uszedł w gęste swierki. Coś długo było go tam słychać. Łamał i łamał, fukał, sapał itd. Decyzja prosta: poczekać, wezwać psa(koledzy jeszcze byli w gajówce a Kola z nimi). Łajka podjęła trop momentalnie( całkowity brak farby na śńiegu) i po chwili ...gwałtowny oszczek! Co jest? Od strzału minęło ok. 40 minut a pies obskakuje zwierza???!!! Z latarką i sztucerem w ręku wszedłem w świerki......Jest! Widzę zad zwierza pod nawisem świerkowych gałęzi. Kola tańczy przy nim i głosi jak wściekły. Ale zastanowił mnie bezruch dzika. wreszcie pies chwycił kłami za zad.Brak reakcji upewnił mnie że dzik już niegroźny. Odyniec leżał w pozycji jak gdyby barłożył zwrócony gwizdem w stronę skąd przyszedł....pewnie oczekiwał na swego prześladowcę. Pies czująć odwiatr grubego dzika i widząc sylwetkę ukrytą w gąszczu nie był pewny i wolał nie ryzykować oszczekująć na dystans 1-2m. Uff, a co by było gdyby dufając ręce i broni pobiec za sztuką od razu po strzale??? Lepiej nie gdybac..................................... Pies miał jeszcze okazję podnieść dwa dziki które po strzale kawałek poszły. Wreszcie nadeszła zbiorówka. Pierwotnie miałem podkładać psa całe polowanie. Ale na zbiórce okazało się że jest jeszcze jeden kolega-Edward z gończym i posokowcem. Obawiał się że jego gończy będzie gryzł się z Kolą więc zapadła decyzja, ku mojemu strapieniu, abym na razie stawał na linii:( W pierwszych 3 pędzeniach były dwa grube pojedynki ale uszły niestrzelane: jeden goniony przez gończego Laser-a wyłamał bokiem a drugi wyszedł 2 m od stanowiska myśliwego......tyle ze łowca opuścił je nieco wcześńiej.................. W 4 pędzeniu prowadzący zarządził abym poszedl w miot!!!!!!!!!! Niestety ze względu na 2 stażystów w nagance oraz Edka-bez strzału.Ale co tam, byle iść i nie stać. Edek, uznał iż puści psa jak pokażą się dziki. No i tak się stało. "Świnie byli" a psy zgodnym duetem głosiły je jak zaciekłe czarty. Oszczek przesuwał się coraz dalej dalej na moją prawą. Wreszcie kilka strzałów i wszystko ucichło. Wyszedłem na odkryte łąki cały ośnieżony, ze śniegiem w każdej kieszeni, za koszulą i w gumofilcach. Było około 25 stopni. w minusie...... Myśliwi z emocjami opowiadali jak Kola z Laserem wyprowadziły z lasu przelatka i osaczając go na łące prowadziły na linię. Psy zarobiłu na uznanie. Edek który był przy całej akcji( ja byłem daaaleko:( ) głośno opowiadał jak sobaki trzymały zwierza a on zblizął się na kilka metrów i dopiero wtedy dzik rozpaczliwym zrywem uciekał kawałek dalej. Kolejne i ostatnie tego dnia pedzenie był to kiludziesięciometrowej szerokości i około kilometrowej długości pas trzcin i łozin przylegający do jeziora. Szliśym w czwórkę dość zbitą gromadą i nagle 10m od nas Kola gra aż się zachłystuje!! Dziki rozpierzchły się po oczeretach. Były dosłownie wszędzie. Słyszałem rechtanie wściekłych loch kilka metrów od siebie.Warchlaki kotłowały się gęstych łozach.Trzask gałęzi,osypujący się roziskrzony w zachodzącym słońcu śnieg, głosy dzików, zapach chlewni, oszczek psów, nawoływania Edka.Maxymalny chaos. Po chwili dołączyły do niego odległe strzały myśliwców. A wokół nas "western" trwał. Szliśmy cały czas na głos psów dając im "moralne wsparcie". Nagle przeraźliwy kwik i niesamowity rumor oznajmiły iż psy chwyciły dzika. Tunelami w łozinach, obsypani kilogramami śniegu, jak dwa Yeti dopadliśmy z Edkiem do miejsca akcji.....Kola dzierży warchlaka za bokobrody a Laser za zad. Na nasz widok dziczek ( ok.30kg po patroszeniu) wyrwał się i uciekł. Psy za nim, za psami my! Znowu go mają. Widać że zwierz słabnie.Edek chwycił go za chyb. Doskoczyłem z przodu. Strzelać nie było jak........ Stażyści wzięli dziczka na hol i torując sobie drogę w gąszczach zrywali go na odkryte. Laser pozostał z nami pilnując zdobyczy a Kola po chwili zniknął w miocie. Jego gromki łaj oznajmił kolejne dziki 100m przed nami. Edek z wypiekami na twarzy analizował pracę psów. "Wspólne łowy jednoczą psy" orzekł. Dwa wielkie silne psy-dominanty zamiast się gryźć owocnie wspólpracowały pokazują sobie i nam cały swój kunszt. Wokól nas co i rusz padały liczne strzały. Edziu zastanwaiał się ile okaże się celnych bo my "..tu na deszczu, wilki jakieś...":) a oni tam może pudłują. Wreszcie koniec pędzenia. Myśliwi stoją nad grubą sztuką i lisem. Tzn Ci którzy stali u czoła miotu. Reszta rozsiana na olbrzymich , pagórkowatych "preriach" na obszarze około km. Jak Indianie podczas bizonich łowów-nawet zwierz sylwetką podobny:) Rozglądam się za Kolą. Filip siedzący na ambonie i mający pełny wgląd na ten jedyny w swoim rodzaju spektakl opowiedział mi ze widział jak Kola wypędzał , po kolei, po kilka przelatków i warchlaków oraz dwa odyńce. Gnał je po kilkaset metrów i wracał do miotu po kolejne. Mniejszego z odyńców(około 100kg) chwytał za zad zmuszając do szarż i zawracania. Za większym trzymał dystans 3-4m ale jego zajadły oszczek i długotrwała pogoń zmuszały dzika do zawracania w celu odpędzenia psa. Słuchałem tego z niedowierzaniem i dumą równocześnie. Jeszcze niogdy mój pies(21 miesiąc zycia!!!) nie harcował tak w szrankach z czarnymi rycerzami!!! No ale gdzie on jest?? Laser był z nami, więc nie ma strachu. Ale martwił, również Edzia, los łajki????? Po dojściu ( śniegu po kolana, mróz, drogą pod gróę ok.km) do aut okazało się że Kola....jest nadal w miocie!! Głosi postrzałki i poszli tam myśliwi aby je dostrzelić. Bez broni, pośpieszyłem(znowu kilkaset metrów po kopnym sniegu) na miejsce. Ze szczytu kilkudziesięciometrowego pagórka widzę jak z łozin wychodzi dwóch łowćów zrywając tuszę około 90kg wycinka. Umęczeni wloką go pod góre. A z łozin poza nimi dochodzi rytmiczny oszczek Koli!!! Podbiegłem i pytam co i jak? Okazało się że łajka osaczała tego odyńczaka, ów szarżował na ludzi i psa ale w końcu kulka go dosięgnęła. Chłopy wzięli się za kabana a pies w tym czasie zniknął i znowu coś głosi. Byli zbyt wyczerpani aby tam iść. Na moje usilne prośby Michał poszedł ze mną. Pies wciąz głosi w miejscu. Robi się gęsto i coraz większa szarówa. Proszę Michała aby uważał na psa. Michał daje mi broń i mówi abym sam strzelał. Widzę jak Kola doskakuje do kępy trzciny. Ostrożńie zbliżam się .....widzę zarys dzika w szuwarach! Ale "świnia" mała więc odważnie podchodzę....warchalak leży na brzuchu i chyba kaput. Jednak na mój widok podrywa się a wraz nim moja broń-buum! W miejscu......... Okazało się że był to postrzałek o którym nikt nie wiedział w ferworze walki. Gdyby nie pies ostałby się w męczarniach jako żertwa dla kruków i lisów. pozostało tylko ...zerwać dziki( 3 sztuki bo jeszcze inni wytaszczyli kolejnego warchlaka) pod strome zbocze i potem z 400m po głębokim śniegu. Jeden kolega wjechał "terenówką" i jakoś to poszło aczkolwiek wyglądaliśmy jak grenadierzy wracający spod Stalingradu, ledwie powłócząc nogami, cali zaśnieżeni, w ciemnościach wczesnego zimowego wieczoru. W filcach stała mi woda a nogawki zamieniły się w "blachy" . W czasie tego pochodu "straceńców" Kola uznał że szkoda przerywać tak udany dzień i ....zawrócił do miotu!!! Ledwo go zatrzymałem wołaniem i znęciłem do siebie suchą karmą.Uff.A jakby wrócił i znowu coś znalazł? Po nocy, w łozinach? Brrr. Poza naszym dzikiem z miotu strzelono 5 sztuk i lisa. Łącznie na pokocie było 8szt( dwa grube wycinki) i lis. Koledzy z KŁ "Orla Jucha" orzekli że dawno nie było tak obfitego pokotu a z miotu nad jeziorem nigdy nie wyszło tyle zwierza.Często nic nie wyszło. Psy zyskały sobie zasłużone pochwały-czyli najwspanialsze nagrody dla właścicieli. Laser to ładny, okazały gończy. Dumnie zerkał na mnie gdy go głaskałem. Edward, początkowy sceptyk łajkowy, bardzo chwalił Kolę. Wspaniały z nich duet. Można by mnóstwo dzików spod nich nabić. Gdyby była taka potrzeba rzecz jasna. Cieszyłem się ze wspaniałej lekcji jaka przytrafiła się psom.Również z poznania Edka-właściciela hodowli gończych z Elklandu(WSPANIAŁE PIESKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) zapalonego psiarza-dzikarza. Jeśli tylko nadarzy się okazja wrócić w tamte strony-ptakiem polecę................ Dziękuję Ci Filip za zaproszenie! Tobie Edward za cenne wskazówki i rady podkładacza-dzikarza. Wam koledzy z "Orlej.." za piękne łowy. ni puchu.......... Autor: Janusz2 godzina: 14:55 Cholera ale się zaczytałem, emocje takie jak bym z Wami tam był. Kocisko, tak mi pisz więcej, proszę:) Pozdrawiam Janusz Autor: Kortel godzina: 15:00 Noooo Kocie .Tos przezyl kawal pieknego polowania. Gratuluje pieska,widac ze robi sie coraz lepszy dziczy zakapior :>} Autor: ukrainiec godzina: 15:24 Gratuluje Koce polowania, tak trzymać. Autor: Tanis godzina: 16:02 Piękne polowanie, a opis trzymający w napięciu. Pienie opisana praca piesków. Gratulacje dla obu podkładaczy i ich psiaków. Takie polowanie to sam miód malina i marzenie każdego myśliwego i psiarza za razem. Jeszcze raz gratuluję. Darz bór Tanis Autor: canislupus4 godzina: 17:35 No toś wreszcie napisał jakeście z Kolą zwierza dobywali!!!I jak zwykle pięknie napisałeś! Brawo KOLA!!! :) Czytając o panu Edwardzie i jego LASERZE juz miałem chwytać za telefon i zapytać czy,aby nie Ropelewski,alem doczytał do końca i mam odpowiedź-no w świetnej kompaniji przyszło Ci Kocie polowaczyć!!! DB canislupus4 Autor: Stin godzina: 17:41 Gratulacje dla psiaków i podkładaczy za tak wzorcową pracę DB. Autor: Kocisko godzina: 17:47 ad canislupus4 Wszystkiego dobrego w Nowym Roku- Iza Autor: canislupus4 godzina: 17:56 Iza-dziękuję,aż pokraśniałem!!! ;))) Dziękuję-wszystkiego naj-a szczególnie pociechy z dzieci i oczywiście z tego "łobuza"-Marcina!!! ;) Paweł Autor: MARS godzina: 18:03 Super opowiadanko i polowanko - gratuluję! Autor: Kocisko godzina: 18:49 ad.canislupus4 Mojego najstarszego Kota prawie nie widuję ale za to jakie opowiadania pisze-chociaż wiem co on tam wyprawia.Ja również dziękuję za życzenia.Marcin mi o Tobie często opowiada a ja lubię takich zwariowanych ludzi jak Ty. Autor: Kocisko godzina: 18:52 Hm, widzę Pawełku że dobrze Wam idzie gadka z "Zuśką"??:) Co do Edka.... Tak szczerze to ja nie wiem jak się nazywa:) Wiesz że w puszczy o etykietę się nie dba. Las sam wystawia nam wizytówki . Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i miłe słowa!!!!!!!!!! Ni puchu! Autor: canislupus4 godzina: 19:07 ad.Iza To pewne,ze lubisz takich zwariowanych ludzi-wszak inaczej nie wyszłabyś za Marcina!A co do tego,że Go rzadko widujesz,ano wiadomo mi o tym,ale ponoć nic tak nie cementuje związku jak częsta rozłąka-nie ma czasu na odcisk sobie nadepnąć,bo zostaje jedynie czas na miłość!!! ;))) ad.Marcin Tak-święte słowa:w lesie można dopiero poznać prawdziwą wartość człowieka!!! Pozdrawiam! Autor: łapacz godzina: 19:29 Super opisane polowanko :)) Gratki dla Was i Psiaków Pozdrawiam DB Autor: Krzys godzina: 21:04 Ło \Matko Boska a już prawie mi przeszło z tą Łajką. Kocie czy Ty masz to coś co nazywają sumieniem.Piszesz mi myśl o szczotce a potem takie opowieści. DB krzys Autor: Zbigniew Skowronski godzina: 21:47 Marcinie widzę,że Ci się podoba u nas na Wschodzie. Pozdrowienia DB. Autor: Zbigniew Skowronski godzina: 21:47 Marcinie widzę,że Ci się podoba u nas na Wschodzie. Pozdrowienia DB. Autor: Grzmilas1 godzina: 21:48 2-3 Bardzo Dobre Psy – Rasowe (Łajki, Gończe, Ogary) są w stanie obsłużyć każde polowanie zbiorowe. W każdych warunkach i w każdym terenie. Kocisko Gratulacje!! Dla spokoju sumienia kolegów i dla swojego towarzystwa najlepiej umówić się z przyjacielem i podkładać 4 psy ( 4 to już max) Jeden zawsze może się zgubić, oberwać - kontuzja lub najnormalniej w świecie mieć gorszy dzień. Kocisko – czas na towarzyszkę –a ? dla Koli;) DB-Grzmilas PS Oczywiście ja wybieram polowanie zbiorowe z grą psów Gończych;) Autor: maks67 godzina: 21:49 Pogratulować!!!! Autor: Kocisko godzina: 22:53 ad Krzyś Pisałem też o gończym:) więc może GP???:) Myślę że Twoja decyzja o jamniku była dobra i przemyślana kolego. ad Zbigniew........ Zbyszku, pies ze Wschodu, rodowód właściciela sięgający Krymskich stepów-jak może być inaczej, naser mater!!!:) Zaprosili na byka. Jak tylko się uda-zapadnę tam znowu!!!!!!!! ad Grzmilas Wychowywał mnie starszy kolega myśliwy który często mawiał : "Byle jaki psiaczek a zawsze pomoże". Od dzieciństwa rosłem z psami i nie wyobrażam sobie braku tych wspaniałych istot przy mnie. A polowanie bez psa??? Nie, nie, wolę o tym nie myśleć. o drugiej łajce myśle intensywnie ale póki co to niemożliwe-brak warunków:(. Z tym że byłby to raczej pies. maks67, łapacz Dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!! Autor: PrzemekJ. godzina: 23:16 Ad. Kocisko Wspaniałe opowiadanie o pięknym polowaniu no i psy... Przy polowaniu z psami, nawet jak się nie widzi zwierza to można przeżyć przecież tyleż emocji... Co do psów „dominatorów”, potwierdza się to, że nawet największe psie "zakapiory", na czas polowania (nie mówiąc jak jeszcze jest zwierz) zawieszają broń i pięknie potrafią wspólnie pracować... Chociaż, byłem ja Koledzy w tym sezonie zaproszony na jedno polowanie, w którym brały udział, jagdtrerier z "jak terierem" oraz wachtel, od początku było widać, że teriery z wachtlem nie pałają do siebie zbyt wielką sympatią... Polujemy, zwierz w tym dniu nie dopisał, pieski raz po raz pogoniły sarnę aż w końcu trafiliśmy na dziki (podobno były otropione)... Naganka rusza w pewnym momencie zaczyna się w miocie "jatka" tuż przede mną, jak by ktoś te psy ze skóry obdzierał... Emocje olbrzymie w pewnym momencie słyszę skowyt psa... Naganka się zbliża do tegoż miejsca i nagle krzyki naganki, zostaw nie rusz... Po pędzeniu co się okazało dzików nikt nie widział, a w obliczu braku innego obiektu zainteresowania jagi zapolowały sobie na wachtla i o mało biedak nie przypłacił tego życiem... No ale co wyobraźnia myśliwska potrafi zdziałać, przez jakiś czas byłem pewien że psy dzielnie walczą z dużym dzikiem, który nie chce ustąpić pola... Który raz po raz to zbliżał się do mojego stanowiska, to znów oddalał... ;) Pozdrawiam serdecznie DB! |