Poniedziałek
14.12.2009
nr 348 (1597 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Łajki-2 dni na Śląsku-deja vu??  (NOWY TEMAT)

Autor: Kocisko  godzina: 10:54
Witam koleżeństwo!! Jak zwykle po "ohotniczym" weekendzie, spieszę podzielić się z Wami wrazeniami z knieji. Tytuł nie przypadkowy bo PRAWIE dokładnie rok temu było mi dane polować PRAWIE w tych samych rejonach, w PRAWIE tym samym towarzystwie:). Do rzeczy: w piątek po pracy ostre palenie gum do domu i szybkie pakowanie. Rodzinkę zawiozłem do mamusi i wio-na Śląsk! Z tego wszystkiego, byłem tylko po sniadaniu tego dnia. Ujechałem już sporawy kawałek i nagle myśl: @!#$! a dokoumenty??!!! Zostały w domu. Po hamulcach i nazad! Niestety, jak się człowiek śpieszy...... Tym sposobem na kwaterze KŁ Młody Leśnik w Brynku znalazłem się ok.21.30. Czekali na mnie wypróbowani koledzy Paweł( forumowy canislupus4) i Tomek. Dorwałem się do przygotowanej przez Maćka( prowadzącego sobotnie polowanie) kolacji. Nie sposób tu nie zrobić małej dygresji-w niejednym miejscu już bywałem ale takiej gościnności jakiej juz nieraz zaznałem na ŚLąsku-cięzko by mi było wskazać inne miejsce. Będę jeszcze wracał do tego w dalszej częsci relacji. Cóż, cały dzień w pracy, dość długa trasa, wreszcie kolacja i coś pod kolację-oczy zaczęły się zamykać więc szybko zakończyliśmy pogawędki i lulu. Na zbiórce stawiło się kilkunastu jegrów. W większości znanych już mi kolegów. Odprawa i w knieję. Podkładaliśmy we dwóch z Romkiem( LAJKA) nasze ostrouszniki:Kolę i Iwana( młody piesek po jego Bejce). Przedzieram się przez sosnowy młodnik.Wszędzie ślady i tropy czarnego zwierza. Ale cisza. Wyszedłem na starodrzew-HAU>HAU!!! 20m za moimi plecami!!! Słyszę sapanie dzika i trzask gałęzi. Szybko, po skraju gęstwiny, idę na łaj! Brakło mi z 10m aby wyjśc na dobrą pozycję do strzały gdy z młodnika wypadł pies a za nim, nastroszony jak karaś, wysadził gruby wycinek. Szpaler sosenek uniemożliwial mi oddanie bezpiecznego, skutecznego, strzału. Dzik gonił psa.....z 70m!!! Dopiero jak Kola zatoczył koło w pełnym biegu, kaban przystanął. Złapałem go w lunetkę-na sztycha z tyłu. Bez sensu taki strzał. Zwierz ruszył dalej odprowadzany przez psa. Co jakiś czas Kola stanowił zwierza. Podązałem wolno za psem.Nagle: BUUM!!!........BUUM! To Romek palił do zwierza. Zeszliśmy się razem. -I co, wziął kulkę Romku?? -Ee, chyba nie.Podkusiło mnie dzisiaj z tą flintą zamiast wziąść kniejówkę! Psy wyprowadziły dzika na flankę ale myśliwy nie mógł strzelać ze względu na bezpieczeństwo sabak.No cóż, ale choć emocje były a to juz dobrze. W kolejnych pędzeniach nie mogliśmy napotkać dzików choć ich tropy dość gęsto popisały las. Idziemy sosnowym młodnikiem. Kola zawęszył górnym wiatrem i zniknął. Ocho, coś poczuł. Ale łaju niet! Myśle sobie -pewno jelenie. Ciszę lasu przerwały gromy dwóch strzałów na flance. Koledze łowczemu psy wypchnęły chmarkę a on wykorzystał sytuację kładąc na lini łańkę! Jeszcze dwa pędzenia i koniec. Zaraz od duktu gęsty jak diabli młodnik sosnowo-świerkowy. Zrobiliśmy może z 10 kroków gdy załomotało.Jelenie! Psy zniknęły za nimi. Chwila ciszy i flanka odezwała się ogniem! Koło mnie przewaliło się 7 łań do tyłu. Kolejne strzały z róznych stron. Przeskoczyłem przez rów, wdrapuję się na rabatę i nagle krzaki "ożyły"-dziki rozsypały się wokół mnie. Widzę jednego w tej samej rabacie gdzie stoję! Broń z ramienia, bezpiecznik, widzę tylko nastroszone talerze....BUUM! Zakotłowało się i przewaliły w tył. Chwila ciszy i pada strzał na zatropiu. To Tomek wyłozył warchlaka-jak się okazało. Daję kilka kroków na miejsce gdzie strzelałem....dorodny warchlak, z przeszytym kulą czerepem kończy testament!!!! Szybkie patroszenie i dalej w miot. Wyglądam z niecierpliwością Koli ale go nie ma!! Szkoda bo jestem pewny ze część dzików pozostała w młodniku. Koniec miotu. Przez radio uzgadniam z Maćkiem że spotykamy się przy moim dziku. Był mały problem aby go znaleźć w tym gąszczu:),. Zjawił się Kola wreszcie. Zawęśzył i wbiegł w młodnik. My stoimy na trybie, Maciek podjeżdża....3 dziki wysadziły jak z procy kilkanaście kroków od Pawła!! Kola nie wraca! Wyciągamy mojego dziczka-Kola głosi w młodniku! Idę na łaj ale usłyszałem tylko szum gałęzi i cisza. Potem Tomek, patroszący swojego warchlaka, opowiadał że jak usłyszał psa, podnióśł głowę i zobaczył 2 dziki mijające go niedaleko a łajek szedł za nimi. Szkoda że wcześniej nie wrócił i nie wykonał tej roboty. Poza naszymi dziczkami legło jeszcze cielę i warchlak położony przez Łukę na jednym stanowisku. Te pierwsze strzały były jego. Najpierw Iwan i Kola wypchnęły 3 jelenie z których zatrzymał na linii cielę a chwilę potem dziczka-strzał za ucho w pełnym biegu. Chłop zna sie na robocie! Niestety Kola zbyt długo pozostawał przy tym dziku i dlatego nie zdązył na czas wrócić do roboty. Ostatnie pędzenie. Stoimy z Romkiem gotowi ruszać. W radiu słyszę głos Maćka: -Marcin, weszło do miotu 5 jeleni. Ruszajcie! -Ok, idziemy. Miot krótki i dość rzadki drzewostan. Kola juz nieco ocięzałym krokiem okłada las kilkadzisiąt metrów przede mną. Nagle ruchy psa stają się szybsze, intensywnie węszy i znika w drągowinie sosnowej.....BUUM! wychodzę na linię. Stoją tu Artur i Paweł. -Co tam chłopy? -Piotrek(łowczy) strzelił łanię tu obok. No to idziemy do Piotra(forumowy CYJANEK:). Piotr powolutku kroczy srajem duktu szukając farby. -No i co? -Strzeliłem do łani,wydaje mi się że dobrze dostała ale farby nie ma. -A Kola szedł za jeleniami? -Tak, po strzale podjął trop i poszedł za dukt. Uniosłem wzrok i widzę , kilkadziesiąt metrów od nas, biały pióropusz łajkowego ogona rytmicznie kiwający się na boki. -Wot te na! Kola przy łani! Dochodzimy i widzimy psa stojącego przy dorodnej łani z kulą na prawidłowej komorze. Dała kilka kropli farby dopiero tuż obok miejsca gdzie legła! Szybko sprawiłem sztukę, młodziacy zerwali ją na linię i...koniec polowania! Pokot, ogłozenie króla polowania czyli Łowczego który nie dał się młodym:) Co godne podkreślenia-cała zwierzyna z pokotu poszła na kuchnię. Nikt nie oddał sztuki do skupu. W tym kole jest wiele dobrych zwyczajów godnych naśladowania!!! Romek poganiał nas ile wlezie bo w Pawonkowie Basia czekała na nas z kolacją a przecie żonie nie wolno się narażać!!!!:). Serdeczne pożegnanie z miłymi kolegami, podziękowanie Maćkowi że nie zapomiał o koledze i zaprosił-i w drogę do Romka. Tam Basia zadbała już o to byśmy nie dali rady zjeść tego co na stole. CZego tam nie było??Wszelkie wyroby masarskie własnej roboty, słodycze, trunki-do wyboru, do koloru-czyli jak zwykle u tych niezwykle serdecznych ludzi. Było tak miło ze mimo zmęczenia zasiedzieliśy się dość długo. Na zbiórce KŁ Dzik w Dobroniu byliśmy punktualnie. Zjawiło się ponad 20 myśliwców z dwoma jak-terierami. Tego dnia Romek wziął Beję dla odmiany. Przy zachodzeniu na pierwsze pędzenie wysadziły na pola jelenie-koło 10szt. Pędzenia tamtejsi koledzy robia długie-nawet 4 oddziały. Szliśmy więc długo. W pewnej chwili słyszę łaj Bejki( łajkowy wyjątek głoszący w czasie gonu:) ). Widzę jak na starodrzewiu sosnowym łajki suną za bykiem dziesiątakiem widlicznym. Z kierunku gdzie towarzystwo zniknęło-dwa strzały! Ciekawe czy leży? Niestety do końca pedzenia nie doczekałem się powrotu psa:(. W trzcinowisku przed linią Beja znalazła dziki i robiła co mogła aby je wypchnąć. Teriery szczekały na odkrytym nie wchodząć w szuwar. Romek brnąc w błocie starał się pomóc psu ale warunki były przchlapane. Tutaj duet Beji i Koli mógłby wiele zdziałać ale jak cholernika wcięło tak wcięło! Wreszcie kilka dzików dało drapaka . Przesalutowane dwururkami uszły nietknięte. Trąbka, koniec miotu. Dzwoni Paweł: -Kola jest u mnie. -Super Pawełku, dzierży jewo. Okazało się że na 7 strzałów do byka i dzików-czyste pudła!! Szkoda. Drugie pędzenie równie długie. Przez 2/3 miotu pies okłada w pobliżu mnie. Nagle zniknął i kamfora. Przy czym zaczęły padać strzały.Wpierw na lewej , potem na praej flance. -Pewno znalazł jelenie i działa cholernik-pomyśłałem. Idę odkrytym olsem, przede mną zwarta świerczyna. Gwizdnąłem na psa a w świerkach łomot!!! 30m ode mnie wyjeżdżają : szpicak, "obgryziony" szóstak, widliczny dziesiątak, łania i ciele. Nieśpiesznym krokiem kierują się na flankę. Odczekałem chwilę i krzyknąłem: jelenie na flankę!! BUUM! O, jak raz to pewno leży. Koniec miotu. Schodzimy się, Kola biegnie duktem i z daleka zadowolony merda kitą. Relacje kolegów: padło cielę, dzik i koza. 3 kolegów strzelało, nieskutecznie, do jeleni wypychanych kolejno z miotu przez Kolę. Jedną łanię po dwóch pudłach zawrócił z powrotem do miotu gdzie została kolejny raz spudłowana! 3, ostatnie, pędzenie. Uszliśy spory kawał gdy nagle w sosnowym młodniku "rozśpiewały" się się teriery a łajki posznurowały tam jak wilki. Łomot gałęzi i wszystko pognało w stronę linii. BUUM! Widzę jak sadzi prosto na mnie lis. Skacze przez rabaty jak pasikonik. Nie mogę go dobrze pocelować! już miałem strzelić-zniknął w rabacie! Ser mater! Jest! 10m ode mnie-broń do oka i...widzę w lunecie Romka! Splunąłem z irytacji-lis poszedł bez strzału. Jak się okazało niedaleko. Na flance zatrzymał go celny strzał. Idziemy dalej. Na wielkiej uprawie widzę jak psy kręcą się w trawie. Romek stoi tam i dzwoni. Okazało się że leży byk! Nietypowy bo widłak o sporej tuszy. Koniec polowania. Zrywka tusz, pokot na przepięknej kwaterze koła. Pyszne kiełbaski, bulion, wątróbki ze zwierza serwowane przez jednego z kolegów-pycha. Zwłaszcza po całym dniu na mrozie! Niestet, jest niedziela wieczór. Od piątku nie mnie w domu a do Łodzi ok 200km!! Więc pożegnania, zaproszenia łowczego na polowanie i w drogę. U Romka oczywiście czeka Basia z obiadem. I co na obiad??Królik którego, jak Basia wie, uwielbiam. Popełniam więc harakiri napychając brzuch ponad miarę porcją pysznego mięsiwa! Po takiej uczcie ciężko usiedzieć we fotelu ale jakoś, spokojnie zajechałem do domu szczęśliwie. Kolejny weekend sezonu za nami. Po drodze telefon od Maćka: -Jak wrażenia z pobytu Marcinie? -Maciek, ja jeszcze nigdy nie wracałem od was z negatywnymi odczuciami! Super było-dziękuję raz jeszcze!! Jak zaczynałem swoją przygodę łowiecką to marzyłem o polowaniach w Bieszczadach, na Mazurach itp. Śląsk to było dla mnie coś o czym kompletnie nie myślałem. Po latach odkryłem że to wspaniałe łowiska, i jeszcze wspanialsi ludzie. Mam nadzieję ze jeszcze będzie mi dane powrócić tam. ni puhu!!! p.s. w kwestii foto tradycyjnie liczę na pomoc kolegów:):):)

Autor: Kapsel  godzina: 11:21
Kroczy srajem? ;) Czyżby jakieś problemy gastryczne Kolegi Cyjanka ;) Co tu rzec, serce roście czytając o takich łowach i to w takim doborowym towarzystwie, a tę mięsiwa! Ni puchu!

Autor: Kocisko  godzina: 11:24
Stas Ty już raz podpadłeś-nie przeginaj:):):)

Autor: dzikuu  godzina: 11:34
Gratulacje fajnej przygody Kocie.

Autor: Kapsel  godzina: 12:02
Kocie-to wszystko ze szczerego serca! Ja nie piszę, to nie popełniam błędów, Ty Marcin piszesz,i to super piszesz, oddajesz nam czytającym swoje emocje, więc to, że palec spudłuje w klawisz, to nic. Oko za to nie zawodzi i kolejny kaban Twój. Ciężko stwierdzić czy to większa zasługa Twoja czy psa, który go pięknie wypracował. Chamskie żebro ze mnie i złośliwy Kaszuba, więc nie mogłem się powstrzymać. PISZ Kocie, pisz jak najwięcej, bo to dla takich niedzielnych myśliwych jak ja, to jedyny kontakt z lasem i przygodami w kniei! Ni puchu!

Autor: Kocisko  godzina: 12:05
Stas Dzięki!! A Ty zamiast być niedzielny-zapitalaj w las!

Autor: Esiek  godzina: 12:26
Marcin ciekaw jestem jakby Cię tak zważył. Przed zbiorówkami i po. Mimo że karmiony solidnie to pewnie kilka kilogramów mniej. Zazdroszczę i gratuluję zdrówka! Znowu z emocjami się czytało :) DB i do zobaczenia

Autor: musia  godzina: 12:28
Czytając początek miałam nadzieję , że piszesz o polowaniu w Brynku. Ale psy mi się nie zgadzały - bo w Brynku był Gończy polski i jakiś angielski terier ( albo PRT, albo JRT)- na rozkładzie tylko dzik i 1 lisiura. Fajnie się czyta twoje opowieści Marcinie. Wyobrażam sobioe Iwana i Bejkę. Widać w pracy (zagroda, polowanie ) umieją wspólpracować . Z naszymi gończakami spokojnie. Tylko na wywczasie podskubywały GP. Myslę, żwe w lesie , w czasie akcji tego by nie było. Może kiedyś zdarzy się jeszcze wspólnie spotkać "w kręgach zbliżonych" do GP i łajek. A i Arę muszę poznać osobiście. Wstyd , żeby z Katowic i nie zobaczyć tej wyjątkowej "gładkiej" szorstkiej. ;>) Zapraszamy częściej... P.S. A w niedzielę córcia Opusa Kania ( no i Kejka) wyjechały ze Śląska na polowanie. Tym razem w okolice Jarocina. Robicie kilometry...

Autor: Kocisko  godzina: 12:38
musia To było polowanie w Brynku tyle że nie w tym obwodzie :):). Bejka to wyjątkowo zwinna bestia. Żwawa jak wiewiórka. Esiek Zdrowie , odpukać, dopisuje:). Nie wiem co by z tą wagą było. Faktem jest że portki mi lekko spadać zaczynają a po powrocie z lasu jakoś lekki w tyłku sie czuję:). I piję jak smok. Zwłaszcza jak mrozik jest. Cały dzień prawie nie pijesz, nie jesz a organizm się odwadnia. 4-5 herbat w domu to standart. Kola ma lepiej-kazda woda napotkana w lesie nieprzegapiona:).

Autor: CYJANEK  godzina: 13:56
Witam! Pięknie to Kocie opisałeś:) Ja może wymienię parę odczuć, nie ze środka miotu, a z linii. Nasz obwód jest typowo leśny i za razem niewielki. Zwierza sporo, głównie jeleni i dzików, trochę saren i danieli. Staramy się polować zbiorowo cichymi pędzeniami aby wnosić do łowiska jak najmniej niepokoju i nie pozbyć się zwierzyny z naszego terenu. Dlatego też dość rzadko polujemy z podkładanymi psami. Jednak polowanie z łajkami zaskoczyło nas spokojem pędzeń. Krótki sporadyczny oszczek, tylko w przypadku stanowionego dzika, poza tym cisza. Trzeba na stanowisku bardzo uważać gdyż zwierz pojawia się nagle bez żadnej zapowiedzi w postaci gonu. Jelenie wychodzą z miotu szybciej a dopiero po chwili pojawia się pędząca za nimi łajka. Gorzej z dzikami gdyż bardzo często psiaki "wiszą" na nich wychodząc z miotu i wówczas nie ma mowy o strzale aby nie wyrządzić im krzywdy. Tu widzę dla tych psiaków niebezpieczeństwo. Stojąc na lini odnosi się wrażenie, że w środku nic się nie dzieje, dopóki nagle nie pojawia się zwierzyna. Pędzenia nie powodują tyle zamieszania co w przypadku typowej naganki. No ale trzeba mieć takiego Marcina, który niedosypiając przejedzie ponad 200 km., i potem cały dzień będzie pracował w pocie czoła i o suchym pysku :))) aby nam sprawić tak wielką frajdę na polowaniu. Co pawda złośliwi mówią, że to tylko dzięki Koli :)))))) ale to nie prawda!!! Dzięki Marcinie ! Niesposób też zapomnieć o wielkim sympatyku łowiectwa Canislupusie4, który opiekował się Kociskiem na kwaterze :)) Również o Basi, żonie Lajki, która nie dość, że rozpieszczała frykasami Kota i Canislupusa to jeszcze w dniu polowania musiala wykarmić i napoić całą wygłodniałą polowaniem bandę myśliwych. Jeszcze raz wielkie dzięki i do zobaczenia / mam nadzieję/ za rok ! Darz Bór

Autor: Cyfra  godzina: 14:00
To dlaczego pracuje o suchym pysku.U mnie to nie do pomyślenia.

Autor: Kocisko  godzina: 14:17
CYJANEK To ja bardzo dziękuję za umożliwianie polowania w Waszym pięknym łowisku i zacnym towarzystwie!!! Bardzo wdzięczny jestem że było mi dane Was poznać. Oczywiśćie jeśli tylko bogowie będą sprzyjali-przyjadę!!!!!! Rzeczywiście, w ferworze walki, zapomniałem napisać że Basia z Olgą(córka-polująca!!!! Romka) przyjechały któryś dziesiątek km aby nakarmic nas pyszną fasolką po bretońsku!!! DZIĘKUJEMY DZIEWZYNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Cyfra Na kwaterze Młodego Leśnika tyle "kropli nasercowych" że mozna by działalność gosp. otworzyć i szynkować!!!:) Tyle tylko że nie zawsze jest na to wena:):) i okoliczności.

Autor: canislupus4  godzina: 15:24
Łajki w KŁ Młody Leśnik Brynek (media.lowiecki.pl/zdjecia/opis.php?p=17424) Łajki w KŁ Dzik Dobrodzień (media.lowiecki.pl/zdjecia/opis.php?p=17426) Zapraszam do obejrzenia fotek.Nieco później postaram się je opisać,a także skrobnąć kilka słów od siebie na temat tych dwóch cudnych dni spędzonych na Śląsku.Póki co muszę zmykać,bo Ara targa mnie za nogawki-należy jej się jakieś odszkodowanie,za to,że zażywałem polowaczki bez niej.Wczoraj,gdy zajechałem do domu to powitała mnie takim spojrzeniem,że nie wiedziałem gdzie się skryć! ;)))))))))) DB canislupus4

Autor: canislupus4  godzina: 19:06
Com obiecał-czynię.Co prawda ciężko jeszcze cokolwiek dodać,kiedy przede mną pisze takowy mistrz jak nasz Marcinek,ale w miarę mych skromnych możliwości i ja postaram się dorzucić swoje trzy grosze do owej opowieści. ;) W gościnnych progach Młodego Leśnika,jak i w pełnym ciepła domostwie Basi i Romka miałem olbrzymią przyjemność być już po raz drugi-we wrześniu spędziłem tam wraz z Kotem trzy dni na rykowisku,o czym pisałem w tym temacie (forum.lowiecki.pl/read.php?f=11&i=312552&t=312101) . Tak więc znając już nieco tamtejsze lasy,a nade wszystko niespotykaną wręcz serdeczność tamtejszych ludzi ochoczo gnałem ku spotkaniu nowej przygody,popędzając moją "zieloną włoszkę",co sprawiło,iż na miejscu byłem sporawo przed Marcinem.Na kwaterze powitali mnie serdecznie Maciek i Tomek i już po chwili siedziałem za suto zastawionym stołem w zacnej kompaniji!W końcu zjechał i Kot wraz z Kolą i weteranką Miką i już razem zasiedliśmy wieczerzać.Wieczór mijał we wspaniałej atmosferze,wszak Marcin jak mało kto potrafi prawić o swych jak i innych polowacy dawniejszych przewagach.Jednak wszystko musi mieć swoje granice i z myślą,że jutro czeka nas trud polowania ułożyliśmy się wkrótce do snu.Po chwili na kwaterze słychać było jedynie trzask płonącego w kominku ognia... Rankiem zerwaliśmy się z leża ochoczo,żądni wrażeń jakimi mieliśmy nadzieje być obdarzeni tegoż dnia.Moim jedynym zmartwieniem był fakt,iż nie dane mi będzie towarzyszyć chłopakom w miocie-no cóż prawo jest prawo.Na szczęście nie należę do osób,które zwykły długo się martwić,szczególnie sprawami na które nie ma się wpływu.Myślę sobie:"Pawełku zerkniesz raz jak to wygląda z drugiej strony,a twój czas jeszcze przyjdzie,więc się chłopie nie martw."Jako dzieciak stawałem na linii na zajęczych polowaniach,ale było to dobrych piętnaście lat temu,a podczas łowów na grubego zwierza moje miejsce od zawsze było w miocie i myślę,ze tak już pozostanie nawet kiedy wreszcie zdecyduję się wyruszyć z własną flintą w ręku ;) Podczas zbiórki serdeczne powitanie z Romkiem,widzę także kilka znajomych mi już z wrześniowego pobytu twarzy.Poznaję także Artura,który żonaty jest z córka Romka-ot,mu się zięć zdarzył i to Arturowi towarzyszę podczas kolejnych pędzeń.Co do samego przebiegu polowania to w zasadzie ciężko dodać coś do tego co napisał Marcin,pozwolę sobie jedynie dodać kilka słów do opisu przerwy na posiłek.Otóż Basia i Olga uraczyły nas nie tylko przepyszna fasolką i ciepłą herbatką ale i bajecznymi pierniczkami własnego wypieku w kształcie serc i dawanych od serca z ciepłym uśmiechem.Po takiej strawie dla ciała i ducha mógłbym,gdyby tylko zaszła taka potrzeba iść w kopnym śniegu w najcięższych miotach z łajkami w zawody!!! ;))) Królem polowania z dwoma łańkami na rozkładzie został w tym dniu (rzutem na taśmę,gdyż druga łanię ubił w ostatnim pędzeniu) kolega Piotr znany na forum jako CYJANEK-Piotrku,pamiętaj kogo miałeś przy każdej łańce za sąsiadów na linii ;))))))))))) Po pokocie szybka herbatka na kwaterze,pożegnanie z Tomkiem i pędzimy z Kotem do Romka.Czekają nas tam już oprócz gospodarza,Basia,Olga,Artur i wszelkie smakołyki na stole.Biblijne słowa "głodnego nakarmić,spragnionego napoić" w tym domu stają się ciałem! ;) Drugiego dnia polowaliśmy w kole Dzik w Dobrodzieniu,w kole,w którym poluje brat Romka-Bogdan,z nim to właśnie sprawowałem polowaczkę tegoż dzionka.Bogdan tak jak Romek-szczera dusza,naprawdę przyjemnie było mu towarzyszyć! Już pierwszy miot obdarza mnie niezapomnianym widokiem.Niedaleko nas linie przesadza byk,a równo z nim z łbem zwróconym ku niemu,tak jakby lada moment miał go schwycić za łopatkę sadzi Kola!W kilka sekund za nimi dukt przecina niczym czarno-biała błyskawica Bejka!Ech,uchwycić to w obiektyw aparatu rzecz niepodobna,ale gdyby się tak udało-cudo,zwyczajnie cudo!!!Jeszce jedna rzecz warta uwagi-przyjemnie było patrzeć jak Marcin i Romek poruszają się w miocie-wytrwałym,sprężystym krokiem prawdziwych ludzi lasu,zawsze czujni i wspaniale czytający sam las jak i prace swych psów!Jestem pełen podziwu chłopaki!!! Nie będę się już rozwodził na temat samego przebiegu polowania,bo Marcin opisał to jak zwykle świetnie i szczegółowo,pozwolę sobie jednak podzielić się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat pracy łajek,szczególnie z drugiego dnia,gdzie mioty były duże,łajki wspierane były przez dwa foksy i jednego jaga.Beja i Kola były wszędzie,w jednym z miotów wyprowadzały jelenie raz na jedną,raz na drugą flankę-niezmordowane,ciągle gotowe do pracy,było je po prostu wszędzie widać!!!Szybko wracały w miot,kiedy zapuściły się poza i ani razu nie widziałem,aby puściły się za sarnami choć i tych w miotach nie brakowało.Do jednej z kóz nawet było strzelane na linii w obecności Koli i ten zrobił w ich kierunku zaledwie dwa susy,chyba jedynie odruchowo,aby zobaczyć do czego strzelają. A,wytargać tam chłopy psiska za kudły ode mnie!!! Beja,Kola,Iwan-oto bohaterowie tych dwudniowych łowów!!! Po pokocie zostaliśmy uraczeni przez gospodarzy polowania kiełbaskami,bulionem i wątróbką,ale to nie koniec jedzenia na dziś,gdyż już wkrótce stanęliśmy przed nie lada wyzwaniem,kiedy Basia postawiła przed nami pełne misy!!! :) Wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć-przyszedł czas w końcu czas pożegnać tych wspaniałych ludzi.Zaopatrzeni na drogę przez Basię w niezwykle smaczne kawały wędzonego boczku,z życzeniami wszystkiego co dobre i zaproszeniami na przyszłość wyruszamy w drogę powrotną.Kawałek jedziemy z Marcinem razem,ale i nasze drogi w końcu się rozchodzą-trzymaj się Bracie,do zobaczenia na kolejnej ścieżce,która powiedzie nas znów ku nowym przygodom!!! Serdecznie dziękuję i gorąco pozdrawiam wszystkich wspaniałych ludzi,z którymi miałem wielka przyjemność się spotkać podczas tego pobytu na Śląsku,a w szczególności:Basię,Olgę,Romka,Artura,Bogdana,Tomka,Maćka,Piotrka (CYJANEK) i wreszcie naszego Kota!!! Ni puhu!!!

Autor: Kocisko  godzina: 19:26
Paweł Tyleś wart druhu ile ważysz-płacąc w czystej heroinie!! Z niecierpliwościa czekam na dzien gdy razem bedziem zabiegać na łaj NASZYCH ostrouszników!!!!

Autor: iwona  godzina: 19:57
Piękne opowieści Kocie !!! Czasem oglądam fotki młodego Koli ( te , co mi kiedyś podesłałeś) i serce się raduje , że na TAKIEGO KOMPANA Ci wyrósł. Wystarczy zrozumieć psa , to i sukcesy są :)) Galeria zdjęć teraz trochę się blokuje, tyle wejść .

Autor: ptica  godzina: 19:57
Witam Kocie "PRZEBRZYDŁY" czy Ty zawsze musisz być tam gdzie dobrzy ludzie a i polowaczka niezgorsza. Jak Ci nie wstyd wypisywac takie rzeczy i wzbudzać we mnie zazdrość i inne podłe instynkty. Marcin miło się to czyta kiedy innym ludziom a szczególnie takim jak TY dobrze się kreci. Szczerze gratuluję. Za pisanie też należy Ci się "micha" życzliwych słów. Wczochraj ode mnie Kolę. Pozdrawiam Db I ni puchu ni pióra

Autor: łapacz  godzina: 20:16
Kocisko psiaka nie będę gratulował bo już to robiłem ale chłopie tak opisujesz że jak wreszcie siądę na d.... to nie omieszkam się wprosić ile by o nie był km :)) bo faktycznie zawsze dobrych kolegów i łowiska trafiasz :)) tak trzymać Pozdrowionka DB

Autor: Kortel  godzina: 20:35
Fajnie Kocie piszesz:>}} Gratuluje pracy sobaki i talentu pisarskiego D B

Autor: Kocisko  godzina: 20:53
iwona Witaj koleżanko!! Aż tak w galerii się dzieje:):)??? Tak jak prawisz-psa trzeba rozumieć i chodzic, chodzic ,chodzić! ptica Wiesz Jura, w zyciu tak jest ze co robimy-wraca do nas w dwójnasób. Może mnie dane jest tego doświadczać? Chcę w to wierzyć w każdym razie!!! łapacz Dobrej kompanii nigdy dośc! Odzywaj się, kontaktuj-coś obmyślimy! A może na początek zajrzysz do Goraja na Złajkowisko???? Kortel Pora , zbóju, byś i Ty coś opisał jak ganiasz ze swoimi sabakami!!! Dziękuję Wam za dobre słowa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Autor: lajka  godzina: 21:50
Witajcie Marcinku i Pawełku . :) Ja w kwestii formalnej, nie przesadzajcie z tym wychwalaniem, bo i tak żadnych dodatkowych porcji następnym razem nie otrzymacie, chyba że odpracujecie na budowie :) a tak na poważnie, to ja bardzo się cieszę że moglem zapolować kolejny już raz z tak wspaniałymi kumplami , myślę że nasze spotkania będą już normalnością , takie polowania były moim marzeniem które w końcu się spełniło i nie chciał bym aby ktoś mi w tym przeszkodził, ja nie muszę strzelić , ale chcę być z psami w lesie .D.B

Autor: canislupus4  godzina: 22:04
Ot,cały Romek!!!Z wychwalaniem nie przesadzamy,prawdę zwyczajnie piszemy!Co do dodatkowych porcji,to choć możliwości nasze nie małe,to wątpię,abyśmy podołali,ale jakby trza było pomóc na budowie,to...pomożemy!!! ;))) Za kawałek takiego boczku i łyk Monastyrki gotowiśmy na wszystko!!!! ;) Wszystkiego dobrego!!! DB canislupus4

Autor: Kocisko  godzina: 23:34
Romek-Paweł dobrze prawi:):):) Od dzis bedziemy Cię zwać SKROMNIŚ:):):)