Wtorek
05.01.2010
nr 005 (1619 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Karelski pies na niedźwiedzie

Autor: skaflok  godzina: 17:08
Polowałem z karelami gdzieś tak od połowy lat 70-tych do połowy 90-tych. To sobie trochę powspominam. Może od końca zacznę. Psy polowały w sposób następujący. Myśliwy który wylosował stanowisko pod wiatr zabierał psy i rozstawiał je na swoim dukcie. Psy (przeważnie 2 karele i WNK) czekały na sygnał rozpoczynający pędzenie. Ruszały i po kilku minutach albo głosiły dziki albo szły na zbiórkę. Jeśli były dziki to wypychały je tylko do linii myśliwych głosząc je (tropu oczywiście nie głosiły). Nie trzymały w miocie zdrowych dzików tylko wypychały je sposobem znanym tylko sobie.. W razie postrzałka dopadały go natychmiast (skąd wiedziały, że dzik dostał nie wiem do dzisiaj) i musiał dzik czekać na strzał łaski. Gonienie saren, zajęcy, szukanie psów, wojny między psami (nawet z obcymi) nie zdarzały się. Jako człowiek przyzwoity i elegancki (wbrew pozorom) zabierałem karele na pióro. No skoro WNK brałem na dziki to wypadało "chiba". Nie? Chciałem tylko żeby sobie pobiegały i nabrały kondycji na sezon, ale okazało się, że sobie świetnie radzą. Nie tylko nie było problemów z aportem, ale potrafiły zrobić coś czego wyżlica (doskonała) nie potrafiła. Przynosiły "spudłowane" kaczki i bażanty. Albo oczy albo słuch lepszy od wyżła, nie wiem do dzisiaj. Jako człowiek o miękkim sercu (tylko sercu żeby mi tu nie było!!) nie polowałem z karelami na kuropatwy. Dzisiaj wiem, że mogłem to robić bo ich futro działa jak termos i nic by się nie stało złego. A początki....szkoda gadać. Powinienem się załamać. Na początek polowania na "pustyni". Potem trochę lepiej, ale ze zmanierowaną sarnami karelką. Śmichy-chichy w moim kole to szukałem dziczych kół. Też nie było lekko bo z dzikami wszędzie było nietęgo. Dzisiaj chłopaki biorą kasę za podkładanie. Ja musiałem gorzałkę stawiać żeby się zgodzili na pędzenie z psami. Ale jak zmieniłem rejon polowań na Opolszczyznę to już było z górki. Na szczęście też popijali (a gorzałka na kartki była) a zwierza mieli moc. Bardzo dzicze tereny trafiłem też w okolicach Gliwic i Kędzierzyna. Bywały tam polowania kiedy w każdym pędzeniu były dziki. Dzisiaj to może nie jest dziwne, ale w tamtych czasach....Musiałem wytrzymywać żarty kolegów typu: piękne psy na futro czy fajne do przytulania...Ze mnie też się nabijali. Min. nasz zacny forumowy Dolny Wiatr z kol. Kierznowskim na konkursach posokowców poznali mnie po.......karelce z przed 30 lat!!! Po gębie nie dali by rady oczywiście. Jeszcze się śmiali z gościa (czyli mnie) który za frico im dziki naganiał, że zginął. A to nie było tak. Po swojemu ustawili myśliwych i szedłem "do skutku". Kto podkładał psy wie o co chodzi. Nic nie było w stanie mnie zrazić. Wytrzymałem 3 lata i ........wyszło tak jak pisałem na początku. No przeliczyłem się "chiba, nie dam rady opisać tych 20 lat "karelskich". DB skaflok Przestałem "karelić" i teraz znowu "łyżwuję". O Flincie jeszcze będzie głośno.

Autor: lolopkp  godzina: 17:57
Koledzy a może polecicie jakąś dobrą hodowle tych piesków bo też jestem zainteresowany kupnem psiaczka

Autor: Cyfra  godzina: 19:27
Pewnie,że ci polecą....