Piątek
24.02.2006
nr 055 (0208 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: odwołanie

Autor: Jeger  godzina: 19:40
ad. Alej... Niezłe, niezłe...:)) A może spróbujesz coś z paradoksem w lufie śrutowej...?:)) Może jakiś wierszyk...? ad. Gończarz Nie uważam, aby skłonność do długotrwałego gonienia zwierzyny była cechą dziedziczną. Dziedziczne mogą być cechy charakteru psa - pasja, ostrość itp. Długotrwałe gonienie zwierzyny jest tylko pochodną tych cech, ale uważam, że nie tylko. Wszystko zależy od tego, jak psu w procesie wychowania zaszepimy, jak ja to mówię - "klejenie się do menera". Bardzo wązny jest tutaj okres socjalizacji psa. Mojego pierwszego jaga kupiłem od gościa, który psy trzymał w kojcu - przy garażach umiejscowionych na uboczu osiedla (blokowiska). Już po zachowaniu właściciela, jak i psów, dało się wysnuć wniosek, że psy miały kontakt z człowiekiem tylko podczas karmienia. Tylko że ta refleksja przyszła znacznie później... Jaki był pies? Pies był zupełnie pozbawiony więzi ze "stadem ludzkim" - żadnego przywiązania, żadnych autorytetów, żadnych "układów" z człowiekiem... Każde przypadkowe wyjście poza obejście było dla niego powodem do bezcelowej ucieczki.... To nawet nie była ucieczka, ale po prostu ..idę sobie przed siebie. Takich ucieczek, dosłownie za zakrętem na spacerze, miał 5. Podczas jednej z takich ucieczek i poszukiwań, idę sobie główną ulicą mojego miasteczka, i widzę ...swojego psa na pasach.:) Wołam go po imieniu Cyrus, a on jakby mnie nie znał, idzie sobie dalej..:) ZERO przywiązania... Miał 5 takich pielgrzymek... Za każdym razem go znalazłem - ogłoszenia, poszukiwania itp. Za 5-tym razem zginął po d TIR-em gdy, znudzony miastem, chciał zwiedzić gminę....:(( Żal było psa, zwłaszcza, że to był mój pierwszy jag....:( Potrafiłem jednak wyciągnąć wnioski, i nie zraziłem się do rasy. Taki ptak, z jakiego gniazda wyrósł... A odnośnie przywiązania psa i jego powrotów po zakończonym miocie.... Moje doświadczenia z ostatnimi trzema jagami są takie - z psem trzeba polować cały rok. Nie będziemy mieli z psem zadawalających efektów na polowaniu zbiorowym, jeśli pies przesiedzi całą wiosnę i lato w kojcu. Jeśli tak zrobimy, to nie będzie pies, ale kłębek emocji nie do ujarzmienia. Ja swojego psa zabieram na wszystkie polowania indywidulane. Wyjątkiem są polowania na kozła i kozy (jak najdalej od sarny), polowania na jelenia - bezwględna cisza przy podchodzie, oraz lisa. A na dzika..? Idzie za każdym razem. W psie należy wyrabiać przy każdej okazji "nić przywiązania". Wtedy taki pies trzyma się przewodnika stada na rozsądną odległość, nie poluje sam na własna rękę. Jednym słowem - jak najczęściej w łowisku z psem na smyczy..:) DB Jeger