![]() |
Wtorek
07.11.2006nr 311 (0464 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Memoriałowe reminiscencje - praca psów Autor: Guzik godzina: 09:03 Dolny Wiatr Bardzo ciekawie się to czyta, wielki szacunek i uznanie dla psów. Czekam na dalsze szczegółowe opisy pracy psów Jednak zakakujące są drogi ucieczki zwierzyny. Np: pies 3 dochodził dzika strzelonego na spóźnioną komorę ponad 1km- dla mnie to szok, jak dzik strzelony na komorę (nawet spóźnioną) mógł tak daleko odejść. Generalnie nawet dziki strzelone na miękkie kładły sie do 200m- stąd jestem bardzo zaskoczony, w głowie się nie mieści ile jest takich "pudeł". Jeszcze raz gratulacje dla przewodników a głównie dla psów. Guzik Autor: R.D. godzina: 09:27 Ad Dolny Wiatr Przyłaczam się do pytania Guzika, z czego był strzelany dzik , który poszedł ponad kilometr z postrzałem na spóźnioną komorę? Czy był przestrzał, czy sadło tak skutecznie blokuje farbowanie i wyrównywanie ciśnienia w klatce piersiowej i zawnętrznego? Autor: Dolny Wiatr godzina: 10:48 Ad Guzik i R.D. Weźcie pod uwagę, że większość postrzałków była postrzelona na polowaniu zbiorowym. Zwierzyna jest strzelana w warunkach silnego stresu spowodowanego gonieniem przez naganiaczy i pracujące w miocie psy. Najczęściej jest strzelana w ruchu. Po przyjęciu kuli jej wlot bywa zasłaniany skórą lub tłuszczem. Zwierzyna jest po strzale dalej niepokojona przez przesuwającą się nagonkę. Nie ma warunków, żeby zalec. Uchodzi na znaczne odległości, dopuki jej sił starczy. Dochodziłem kiedyś łanię strzeloną na komorę na polowaniu zbiorowym, która położyła się 50m po strzale. Kiedy doszli do niej naganiacze, podniosła się i uszła jeszcze na odległóść 3 oddziałów. Rana wylotowa była wielkości pięści ze złamanym żebrem. W przypaku psa nr 3 nie widziałem tuszy dzika, więc nie mogę podać konkretów o ulokowaniu kuli. Na odprawie sędziów poinformowano, że był to strzał kulą kal. 6,5x57 na spóźnioną komorę. Autor: Dolny Wiatr godzina: 11:16 Relacji z pracy psów ciąg dalszy. Pies nr 4 Po 300 m pracy na otoku odnalazł martwego dzika, jednak farba prowadziła dalej. Sędzia podjął decyzję o kontynuowaniu pracy. Po przejściu 1km doszli do matrwej łani (której postrzelenie nie było zgłoszone) jednak trop powrotny wiódł dalej. Pies podjął dalej trop. Na 3 km doszedł martwego dzika postrzelonego na miękkie prawdopodobnie odłamkiem kuli, która położyła pierwszego dzika. Jako ciekawostkę należy podać, że pies ten napotkał na swojej drodze innego pracującego psa, który podążał tropem tego samego dzika, ale został podłożony w miejscu w którym do tego uchodzącego dzika strzelał inny myśliwy. Lokata 5. Autor: R.D. godzina: 11:22 A więc jednak! Mała kula. Duża energia z dużej prędkości przy małej masie pocisku. Kolejny argument za wolnymi i ciężkimi kalibrami:-) A tak przy okazji: ciekaw jestem czy takie imprezy jak wspomniany Memoriał śp ks.B.Gierszewskiego maja wydźwięk w postaci praktycznego propagowania uzykowego psa mysliwskiego. Czy taki pokaz możliwości posokowców ( locha strzelona 20 godzin wcześniej, dochodzenie postrzałka po kilkunastu km itp) wywoła skutek w postaci przetarcia oczu u sceptyków i spowoduje, że ktoś sprowadzi i ułozy psa do pracy w łowisku, w którym nie było takich zwyczajów. Innymi słowy: czy wysiłek aktywnych kynologów-mysliwych takich jak Patron memoriału i Jego zyjący Koledzy zwiększa praktyczną obecność psa w łowiectwie? Dolny Wietrze, co Ty na to?? Autor: Hania godzina: 11:29 I co w takim wypadku gdy psy się spotykają? W jaki sposób jest podejmowana decyzja, który pies idzie a który nie? Bardzo pouczające to co opisujesz :). Autor: Dolny Wiatr godzina: 11:32 Pies nr 5 W pierwszym dniu pies został podłożony w miejscu gdzie mysliwy strzelał do dzika i na miejscu zestrzału znaleziono farbę. Po przejściu 500 m napotkano inną ekipę z psem nr 4, który pracował na tym samym tropie, bowiem jak się okazało dzik był postrzelony prędzej na drugiej flance. Sędzia nakazał przerwanie pracy. W dniu następnym pies podjął pracę na tropie rannej łani. Wg relacji myśliwego po strzale łania wierzgnęła tylnym badylem. Oględziny zestrzału potwierdziły strzał na badyl. Pies podjął pracę po 20 godzinach od postrzelenia. Początkowo farba byłam obfita, później coraz mniejsza, aż w końcu praktycznie niewidoczna. Po 2 km pracy na otoku pies znalazł 1 łoże. Po następnym kilometrze pracy na otoku znaleziono następne trzy łoża, a pies zgłosił że ma łanię na gorąco. Na polecenie sędziego pies został zwolniony z otoku. Po dojściu do młodnika pies wrócił do przewodnika i oznajmił, że znalazł zwierza. Na polecenie przewodnika wszedł do młodnika i podniósł łanię, która zaczęła uchodzić. Przewodnik oddał strzał do uchodzącej łani, który okazał się niecelnny. Pies poszedł w głośny gon i w odległości ok. 700m, na granicy słyszalności szczekania, ostanowił łanię, oszczekując ja do momentu, kiedy doszedł przewodnik i oddał strzał łaski. Lokata 1. Autor: Dolny Wiatr godzina: 11:37 R.D. Jak zauważyłeś w ostatnim czasie nie jestem zbyt aktywnym uczestnikiem forum. Z jednej strony zniechęca mnie banalność tematów typu "koło chce kupić posokowca dla wszystkich myśliwych". Ile razy mogę tłumaczyć jedno i to samo ? Z drugiej strony jest sezon. Mam sporo pracy ze swoimi posokowcami. Poza tym jestem w licznych rozjazdach, zaangażowany też byłem w organizacji kilku konkursów. Ale po to siedzę od kilu godzin przed komputerem i opisuję pracę psów, żeby pokazać myśliwym jak powinny pracować ułożone posokowce. Po to, aby koła zrozumiały, że brak posokowców powoduje znaczne straty w stanie zwierzyny. Nie ma źle strzelonych postrzałków. Są tylko postrzałki nie odnalezione. Pamiętajcie, że to co nie odnajdzie posokowiec zostanie odnalezione przez "czarnego posokowca" jak nazywamy kruka, ale wtedy pozostaje już tylko niesmak. Nie piszę po to, zeby się chwalić pracą posokowców. Sam mam za sobą podobnych prac kilkaset. Jak raz na tym memoriale nie były to postrzałki specjalnie trudne, a poszukiwanie następowało w krótkim czasie, od 4-21 godzin od postrzelenia. Piszę po to, żeby pokazać że przy braku wyszkolonych psów do poszukiwania postrzałków od 15-30% zwierzyny strzelanej przez myśliwych zostaje rannej przy dobrym samopoczuciu strzelających. Autor: Guzik godzina: 11:43 Dolny Wiatr To co opisujesz powienien przeczytać, każdy myśliwy. Raz, że daje to wyobrażenie o możliwościach rasy (ogólnie posokowce), dwa, że powoduje iż każdy przed strzałem zastanowi się a po strzale dokładnie sprawdzi zestrzał. Kiedyś interesowałem się posokowcem jednak mój charakter nie bardzo pasuje do tej rasy- ale po tym co tu czytam to posokowce są od dziś dla mnie nr 2 (po jagach). Guzik Ps. Nie wszyscy zaglądają do psów, może rzuć temat z linkiem do HPC- bo lektura bardzo pouczająca. Autor: MARS godzina: 11:53 co tam HPC... Ja licze na to ze taki opis pracy kazdego z psow bede mogl przeczytac jeszcze raz w Lowcu Polskim! Autor: Dolny Wiatr godzina: 11:56 Haniu w takim przypadku pracę kontynułuje pies, który pierwszy podjął trop postrzałka. Wyrocznią na tego typie konkursach jest sędzia. On decyduje, kiedy rozpocząć pracę, kiedy ją przerwać, kiedy wolno zwolnić psa z otoku, kiedy puścić w gon, kiedy przerwać stanowienie i kiedy oddać strzał łaski. Nie bez powodu do sędziowania na memoriale zostali zaproszeni wybitni sędziowie (poza moją osobą), którzy mają od wielu lat do czynienia z dochodzeniem postrzałków i z hodowlą posokowców. Sędzią głównym Memoriału był Prezes Klubu Posokowca Jan Kierznowski. Ze strony polskiej sędziowali również Jerzy Karaszewski, Józef Głowniak, asystował Jerzy Sokół. W skład ekipy sędziowskiech wchodzili również międzynarodowi sędziowie, członkowie Klubów Posokowca z Czech, Słowacji i z Verein Hirschmann z Niemiec. Ad Guzik, chcesz to wrzuć link. Ja po pierwsze nie umię, po drugie mi nie wypada, po trzecie - nie wiem czy ma sens wysylanie linku do myśliwych, którzy nie interesują się psem mysliwskim Autor: Hania godzina: 12:03 Bardzo dziękuję - interesowało mnie własnie to na jakiej podstawie sędzia decyduje który pies. Nie wpadłam na tak proste rozwiązanie, że ten , który pierwszy podjął trop postrzałka. Czy napiszesz nam jeszcze na jakiej zasadziw ustalaliście lokaty? Długość tropu, wiek tropu, gon, osaczenie - co jeszcze było brane pod uwagę? I na jakiej zasadzie - czy przyznawaliście punkty, są jakieś przeliczniki, czy komisja sędziwska ustalała to między sobą? Autor: Dolny Wiatr godzina: 12:17 Pies nr 6 Na polowaniu zbiorowym w którym brali udział myśliwi z Francji, flanka myśliwych stała na ścianie lasu i pół. Z pędzonego miotu na pole wyłamała chmara ponad 30 jeleni. Jeden z myśliwych oddał 3 strzały. Po pierwszym jedna łania padła po kilkunastu metrach. Następne 2 strzały oddane były w kierunku uchodzącej chmary. Myśliwy na pytanie prowadzącego stwierdził, że żadna sztuka nie zaznaczyła przyjęcia kuli. Prowadzący zgłosił jednak fakt strzelania sędziemu głównemu. Jan Kierznowski zdecydował, że należy sprawdzić skutek strzału. Do pracy został wysłany pies nr 6, a ja zostałem wyznaczony jako sędzia. Po zajechaniu na miejsce wskazano nam jedynie ogólny kierunek w jakim strzelano do jeleni. Pies miał sam znaleźć zestrzał. Pies prowadzony na otoku w odległości 100 m od wskazanego domniemanego miejsca strzału, zapunktował znalezienie farby. Początkowo myślałem, że jest to farba z pierwszej strzelonej sztuki. Jednak pies podjął trop i podążył nim w głąb pól. Szliśmy za całą chmarą jeleni, pole było dosłownie zaorane przez uchodzącą liczną chmarę. Potwierdzenia w postaci farby nie było. Po przejściu 1,5km pies odbił od tropu chmary. Na zaoranej ziemi widać było tropy łani i cielaka, pies wskazł również pojedyńcze krople farby. Po następnych 300 metrach doszliśmy do remizy śródpolnej. Tam znależliśmy sfarbowane łoże, a pies oznajmił że ma zwierza na gorąco. Za moją zgodą pies został zwolniony z otoku i ruszył w głąb remizy. Po chwili zacął głosić, a z remizy wypadła łania z cielakiem, za którymi podążał w głośnym gonie posokowiec. Po 500metrach gonu pies odgonił cielaka w kierunku lasu, a następnie zawrócił łanię w stronę innej remizy i tam ją oszczekiwał. Po dojściu do remizy zezwoliłem przewodnikowi na dostrzelenie łani. Trochę kłopotu sprawiło nam ustalenie miejsca postrzelenia łani. Oględziny obydwu boków nic nie dały. Po odwróceniu łani na grzbiet okazało się, że (aż mi ciężko o tym pisać) została ona trafiona w srom. Rany wylotowej nie było. Krwawienie następowało do jamy brzusznej. Wręczenie złomów dla przewodnika i psa, ostatniego kęsa i pieczęci dla łani, zakończyło pracę psa. Lokata 2. Autor: Dolny Wiatr godzina: 12:27 Pies nr 7 Pies poszukiwał rannej łani, która na zestrzale zostawiła ścinkę i kroplę farby. Pies kontynuował pracę na otoku na odległość ok. 10 kilometrów, trzymając się ściśle tropu uchodzącej sztuki. Na pierwszych kilku kilometrach znajdowano potwierdzenie w postaci pojedyńczych kropli farby. Później farba zanikła zupełnie. Na 10 km przewodnik po uzyskaniu akceptacji sędziego przerwali pracę. Wszystko wskazuje na obcierkę i łania winna żyć dalej. W dniu następnym pies sprawdzał 2 strzały do dzików, po których mysliwi byli święcie przekonani, że trafili. Strzały okazały się pudłami, co potwierdziły również psy kontrolne. Pies pozostał bez oceny. Autor: Dolny Wiatr godzina: 12:35 Pies nr 8 Strzał oddany do łani na polowaniu zbiorowym. Pies rozpoczął pracę po 21 godzinach od oddania strzału. Na zestrzale nie znaleziono ani ścinki, ani kropli farby. Po 50m pojawiła się farba. Po 150m znaleziono łoże z którego łania została podniesiona przez nagonkę lub pracujące w miocie teriery. W tym momenicie farba się urwała. Po przejściu następnych 900 metrów na otoku pies doszedł do martwej łani. Łania postrzelona na miękkie. Pies sprawdzał jeszcze dwa strzały do jeleni, które okazały się pudłami. Lokata 6. To tyle o ile chodzi o pracę uczestniczących w Memoriale psów. Pozwólcie, że podsumowania dokonam nieco później. Autor: greg godzina: 18:19 Jestem pod wrażeniem. DUŻYM greg Autor: krzys212 godzina: 19:23 Niesamowite. Temat ten daje domyślenia. krzys Autor: Gończak godzina: 19:53 Dolny Wiatr - jesteś wielki!!! Z przyjemnością czyta się takie relacje.Aż strach pomyśleć, co było by z tymi postrzałkami, gdyby nie zorganizowany równolegle memoriał. I ile jeszcze należy zmienić w naszej mentalności, byśmy pojęli, że bez dobrze wyszkolonego psa-posokowca / ewentualnie tropowca/ to nie powinniśmy rozpoczynać polowania zbiorowego. Tak jak wcześniej Koledzy zauważali - większość strzałow , które nie położyły zwierzyny w ogniu, traktowana jest jako czyste pudło lub "obcierka" po której zwierzynie nic nie będzie. A jednak okazuje się, że niby te pudła są strzałami w zdecydowanej większości okaleczającymi zwierzynę, a w konsekwencji doprowadzającymi do śmierci zwierzyny w męczarniach. Dzięki Dolny Wietrze za uświadamianie nam, co to znaczy dobrze wyszkolony pies. Pozdrawiam i niech Ci Bór Darzy. Autor: Brek godzina: 20:04 Dolny Wietrze Dzięki Ci piękne za pouczającą lekturę. Wszyscy myśliwi powinni przeczytać Twoją relację. Dużo do myślenia i pewnie wiele wątpliwości zanim ktoś kolejny raz orzeknie po oddanym strzale "na pewno czyste pudło, bo nie leży"... Darz Bór Autor: Jeger godzina: 20:26 Jak się tak czyta, to aż człowieka wielka ochota bierze na kupno posokowca.:) I tak po prawdzie, jeśli ktoś lubi pracować z psem w lesie, a poluje na terenie zasobnym w zwierzynę grubą, to zdecydowanie więcej miałby okazji do popracowania z posokowcem, niż np. z dzikarzem. Dzikarz jest gółwnie na zbiorówki, a tych jest zdecydowanie mniej niż...pudeł kolegów. :) A gdyby koledzy wiedzieli, że człowiek ma dobrego posokowca, to drzwi by się pewnie nie zamykały po każdym strzale...:) Dzikarz potrafi właścicielowi sprawić wielką frajdę, zwłaszcza jak wyprowadzi dziki na linię myśliwych i ci potrafią docenić jego wartość. W przypadku pracy posokowca przyjemność to przede wszystkim skrócenie cierpień zwierzynie - myślę, że każdy zna to uczucie, kiedy postrzeli zwierzynę i jej nie odnajdzie...:( Oby jak najwięcej posokowców i tropowców było w naszych łowiskach. DB Jeger Autor: TOK1 godzina: 20:57 Dolny Wietrze - fascynująca i pouczająca lektura jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam Darz Bór Autor: TOK1 godzina: 20:57 Dolny Wietrze - fascynująca i pouczająca lektura jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam Darz Bór Autor: MAX-508 godzina: 21:16 Dolny Wiatrze dzięki za takie długie opisy czyta się coś takiego naprawdę pieknie,szkoda że w moim kole tylko kilku ludzi czyta coś na łowieckim a o psim forum nie wspomnę ,może by się w końcu zastanowili co robią gdy strzelają po pięć razy do uchodzącej watahy dzików czy jeleni.Niektórzy powinni się w pierś uderzyć po przeczytaniu takich opisów dojść,(gdyby tylko to przeczytali).Ja praktycznie mieszkam w obwodzie ,forumowy Borik ze swoim posokowcem(zresztą zwyciezcą ostatniego konkursu)mieszka w drugim obwodzie,jak ktoś zadzwoni żeby postrzałka dojść czy sprawdzić chociaż z psem to święto lasu.Ja w tym roku dostałem tylko jeden taki telefon na dodatek od kolegi z sąsiedniego koła i podniosłem dzika z moim 9miesięcznym wówczas GP.Borik z tego co wiem też może z dwa może trzy razy taki telefon dostał.Musi chyba jeszcze dużo czasu upłynąć zanim zmieni się mentalność tych starej a i tej młodej daty też.Wielu jeszcze do tego nie dorosło z mojego otoczenia i wątpie czy kiedykolwiek dorosną,a przecież plany pozyskania w moim kole są całkiem duże... Autor: nadsaniec godzina: 21:52 dolny wietrze dziękuję za fascynującą opowieść.max 508 w moich stronach nie jest lepiej więc nie będę cię dublował w wypowiedzi. |