Wtorek
05.06.2007
nr 156 (0674 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Pancerny dzik

Autor: staszlow  godzina: 00:20
Kol. Grzmilasie Ot i widzisz Warszawka ma inne zdanie. Po co sie narazać, poczekac i dzik sam wyjdzie z rzepaku. Etyka w Warszawie jest inna. Niech sobie cierpi skoro nie dał sie dobrze trafić. Polowanie na dziki to nie jest zabawa dla spokojnych dzieci, czasami trzeba podjąc ryzyko. Wielkie brawa i wielkie uznanie za właściwą, etyczną postawę. Moje gratulacje i uznanie. Pozdrawiam Darz Bór

Autor: Grzmilas  godzina: 00:25
Paweł54 Z tego, co pamiętam, na tygrysa nikt nie polował, miał być uśpiony. Skończyło sie tym, że zginął weterynarz i tygrys, a ten co strzelał siedzi :( No, ale takie rzeczy, to są możliwe tylko w W-wie;) Co do tropienia na otoku, i jak mówisz paragraf, jest paragrafem. Jeśli tropisz i jest ostatnia "faza" tropienia, rzeczą naturalną jest, że zwalniamy psa z otoku. Jak w innym wypadku dostrzelić zwierza? Zwierz zalega najczęściej w trudno dostępnym terenie, spuszczamy psa, żeby spokojnie go osaczył, lub wypchnął, my mamy wolne łapki i strzelamy! Nie ma innej możliwości. No chyba, że będziemy liczyli na to, że dzik podda się bez walki. Zresztą nie tylko dzik, każdy ranny zwierz walczy, a otok w takim przypadku (przypięty do końca tropienia), byłby wyrokiem dla psa, albo zmarnowaniem często jedynego dogodnego momentu do oddania strzału i skrócenia cierpień zwierzynie. Tak, trzeba rozumieć ten przepis. Jeszcze raz dzięki wszystkim za gratki! A ja dziękuje Drużynie i polecamy się na przyszłość:) DB-Grzmilas

Autor: Bór  godzina: 08:20
Chyba lepiej tylko polować niż dzielić się wrażeniami na forum, a zapowiadało się tak przyjemnie.

Autor: Guzik  godzina: 09:06
Jeśli ktoś pisze o dochodzeniu na otoku i przepisach to lepiej niech się nie odzywa, bo tylko wk.....rza tychy co pracują w łowiskach, narażają swoje zdrowie i życie psów by naprawiać często ich spieprzo....e strzały. Brawo Grzmilas!! do polowania trzeba mieć jaja- a ryzyko jest jednym z elementów polowania. Jeśli ktoś nie jest zdolny do poszukiwania postrzałka w każdych warunkach nie powienien polowac na zwierzynę grubą. Żal mi czytac czasmi te opowieśći jak po strzale dzik wpadł w kukurydzę i poszukiwania odkłada się do rana.... Guzik Ps. Grzmilas ty to chyba byś mógł z jagiem polować ;)

Autor: MARS  godzina: 09:51
Ad jurek123 i Paweł54 Coś mi się widzi że również wybiórczo czytacie przepisy. A ten u was nie obowiązuje?: § 5. 1. Przy wykonywaniu polowania należy brać pod uwagę, że: 3.myśliwy powinien poszukiwać, dochodzić i uśmiercić ranną zwierzynę możliwie szybko i w sposób oszczędzający jej niepotrzebnych cierpień;

Autor: Paweł54  godzina: 10:18
ad. Grzmilas. Widzę, że zaczynasz precyzować opis swojego postępowania ; ) . Historie tworzy ten, co zapisuje, a Ty chyba trochę za mocno "ubarwiłeś" swoje opowiadanie : ). ad. staszlow. skoro pracujesz zawodowo w łowiectwie, to chyba powinieneś znać obowiązujące przepisy i zasady. Jak coś się przydarzy nie do końca tak, jak mówią paragrafy, to po co się tym chwalić na forum ? Mowa jest srebrem...

Autor: jurek123  godzina: 11:15
Kol MARS .Ty znasz przepisy wyśmienicie więc nie dyskutuję na temat przepisu. Nigdzie nie ma w przepisach że zwierza należy dochodzić i uśmiercić nawet narażając swoje życie i życie kolegów.Co do uwagi kol staszlowa to nie żadna warszawka inaczej uważa to po prostu kłania się zdrowy rozsądek. Ja już nie mówię jak potraktował by rzecznik dyscyplinarny kiedy na zmianę jeden wchodzi w rzepak z psem a sześciu czatuje na obrzerzu. Nie o to chodzi. Życie młodego człowieka jest bardziej cenne niż na siłe pozbawianie dzika życia. Jeśli dzik cierpi to należało się strzelającemu po raz pierwszy do tego dzika zastanowić by nie strzelać w sytuacji niepewnej. Ten co strzelał pierwszy wykazał pazerność ci którzy dochodzili brak wyobrażni. Pozdrawiam.

Autor: MARS  godzina: 11:31
A jaka to sytuacja niepewna? 300 metrów dzik przebiegł do rzepaku. Tak podchodząc to nie należałoby w ogóle polować z okresie wegetacji roślin bo zawsze postrzałek może w zboże czy kukurydzę zwiać. Czyżby każdy polujący teraz na polach okazywał pazerność?

Autor: Guzik  godzina: 11:36
jurek123 Rozumując w ten sposób nie należy szukać postrzałków, bo zawsze wiąże się to z ryzykiem. Od tego są psy i ich przewodnicy by ocenić sytuację i decydować o ryzyku, oraz czy puścić psa z otoku. Przepis pracy na otoku ma na celu ograniczenie zamieszania w lesie powodowanego przez psy- tylko, że dobry tropowiec idzie po tropie, a nie goni wszystko co spotka na swojej drodze. Ok 30% dzików, które podniosłem z psem zostało by nie podniesione podczas pracy na otoku!!!Przeważnie właśnie gąszczu, gdzie otok pusa ogłupia i naraża. Przepisy przepisami, strach strachem, a życie życiem. Guzik Ps. Właśnie trzeba pisać o przepisach które są mało życiowe- bo każdy przepis można zmienić jeśli życie weryfikuje go negatywnie. Ps2. Oczywiście jestem przeciwny używania do poszukiwań luzem psów które czeszą las i robią w lesie wszystko poza szukaniem postrzałka- ale tu kłaniają się zasady polowania i określenie UŻYTKOWY pies ułożony do poszukiwania postrzałków.

Autor: jurek123  godzina: 14:34
Kol Guzik co ty mi tu pie ysz o otoku.Ja się nigdzie na ten temat nie wypowiadałem. Wypowiadałem się jedynie na temat czy warto ryzykować życiem by koniecznie strzelić dzika. Dla mnie w sumie obojętne czy będzie jednego nieostroznego mniej czy tylko zakończy się jeżdzeniem na wózku.Wyraziłem swoje prywatne zdanie że w swoim kole takiego delikwenta bym opie na czym świat stoi by na przyszłość się zastanowił że życie ma tylko jedno.I guzik do tego mają się przepisy że należy postrzałka dochodzić, bo żaden przepis nie zastąpi zdrowego rozsądku. Pozdrawiam.

Autor: Jeger  godzina: 16:46
ad.jurek123 Nie uważasz, że opierdzelanie dorosłych ludzi, którzy posiadają broń i prawo posługiwania się nią jest trochę dziecinne?:) Przecież każdy ma swój rozum i sam ocenia ryzyko swoje i psa.... Na polowaniu na dziki z psami dużo jest sytuacji ryzykownych, zwłaszcza przy rannych dzikach. Jak ktoś się nie czuje na siłach, aby im sprostać, powinien puścić przodem bardziej doświadczonego kolegę. Gdyby odpuszczać każdemu dzikowi tylko dlatego, że życie ma się jedno, to ile dzików zgniło by w lesie...? Każde podchodzenie do rannego dzika, zwłaszcza dużego, to ryzyko. Po to są psy, aby to ryzyko zmniejszyć. A jak słyszę, gdy ktoś w takiej sytuacji rzuca paragrafami, że powinno się na otoku, że to polowanie zbiorowe, to radzę mu, żeby jak najszybciej ruszył cztery litery i pojechał w plener, bo polowanie przed kompem w czterech ścianach to tylko namiastka polowania...:)) DB Jeger PS. Najlepiej być kawalerem.:) Nie ma do kogo wracać i można spokojnie pełną piersią polować, a na dzika rzucać się nawet z nożem...:))

Autor: Jenot  godzina: 16:48
Uważam że o tej porze roku, nim naciśnie się spust, warto pomyśleć o tym ile trzeba będzie zaryzykować w przypadku konieczności szukania ewentualnego postrzałka. Uff..przydługie to trochę alę mam nadzieję że jasno wyraziłem swoją myśl : )) Poszukiwanie postrzałka jest naszym obowiązkiem i prawie zawsze wiąże się z ryzykiem.Po co ryzykować kiedy ryzyko jest wyjątkowo wielkie? O tej porze roku o ile nie mam 99,9 % ( odległość,światło itp ) pewności że dzik zostanie w ogniu, nie strzelam. Być może strachliwy jestem, może żaden „prawdziwy“ myśliwy ze mnie - nie ważne. Moje zdrowie i zdrowie mojego psa jest ważniejsze. Jako że nigdy nie odważyłbym się wejść za postrzelonym dzikiem do rzepaku lub kukurydzy, w ich sąsiedztwie zbyt szybko nie zgina mi się palec. Pozdrawiam DB

Autor: Paweł54  godzina: 17:00
ad. Jeger. To może lepiej tak : "Tak sobie myślę jak my byśmy postąpili....... ale chyba..... ciągnik lub terenówka w rzepak."... koniec cytatu... też dobrze ?

Autor: Jeger  godzina: 17:19
Ze dwa lata temu mieliśmy polowanie zbiorowe w łanach kukurydzy. Jak się przepędza taką kukurydzę - wiadomo. Ręce przed siebie złożone jak do pacierza, na metr nic nie widać, pokrzykiwania kolegów z naganki słychać jakby człowiek siedział w słoiku. A jak dodać do tego wiatr, to już zupełnie jakby człowiek w trumnie leżał dwa metry pod ziemią. Ktoś krzyknął odyniec i dwa rządki od mojego przebiegła do tyły jakaś "krowa" z prędkością światła. Ułamek sekundy, a ja mimo bliskiej odległości nic nie widziałem. Tylko dźwięk łamanych kolb - jakby kto czołgiem w kukurydzę wjechał.. Pies kolegi zaskowyczał, a dopiero po skończonym miocie zauważyliśmy, że ma ranę ciętą na boku. Miał pecha, bo znalazł się na drodze ucieczki dzika.Hmmm.....gdybym to ja znalazł się na drodze ucieczki dzika, nie mówiąc o celowej szarży, to pewnie nawet nie zdążyłbym pomyśleć, że coś mnie zaatakowało... Mówcie co chcecie, ale w takich przypadkach, jako ostateczny ratunek, przydałaby się broń krótka... Podam przykład kolegi, który broniąc się przed rannym dzikiem w kukurydzy nogami i bronią, leżąc na ziemi strzelił do dzika i przestrzelił sobie stopę...:( A już na pewno trzeba mieć przy sobie włączoną komórkę, aby koledzy po dźwięku dzwonka zlokalizowali zwłoki...:) Po co kosić całą kukurydzę i rolnikowi szkodę robić...:) DBJeger

Autor: jurek123  godzina: 17:37
Kol Jeger .Znów się wtrącę .Polowanie zbiorowe na dziki w kukurydzy czyli tzw czesanie kukurydzy to według mnie największa głupota.Nigdy nie pozwolił bym na coś takiego w naszym kole.Są inne sposoby znacznie bezpieczniejsze i dziwię się że kilkunastu chłopa coś takiego robi .Czy u was wszyscy rozum postradali .Przepraszam że tak ostro ,ale inaczej nie mozna jak się coś takiego słyszy. Nie chwalcie sie juz wiecej bo nerwowo nie wytrzymam. Pozdrawiam.

Autor: Jenot  godzina: 17:42
Ad Jeger Gdyby ta „krowa“ wpadła na Ciebie w najlepszym przypadku byłbyś dziś panią Jegrową : )) Pozdrawiam DB

Autor: Jenot  godzina: 18:25
Ad jurek123 Z całym szacunkiem Kolego. Nie potępiałbym tak w czambuł takich polowań. Nie powiedziałbym że są największą głupotą, powiedzmy że głupotą a to i tak zbyt wiele powiedzane. Jeżeli ma się w łowisku setki ha.kukurydzy to trzeba się jakoś bronić przed całkowitą katastrofą finansową.Należy równierz pokazać że myśliwi robią co mogą by chociaż trochę, na ile to możliwe, zminimalizować szkody. Opolowywanie zbiorowo łanów kukurydzy, bardzo pózną jesienią, kiedy oprócz niej już nic innego nie stoi na polach, jest możliwe.Kukurydza jest wtedy już o wiele bardziej „przejrzysta“ z wydeptanymi przez zwierza placami.O wiele łatwiej i bezpieczniej można się w niej poruszać. Polowano tak jeszcze niedawno w sąsiednim KŁ.Naganiacze wchodzili w łan z duszą na ramieniu i kieszeniami pełnymi petard.Teoretycznie byli bezpieczni. Zdrowy dzik raczej nie atakuje tylko stara się wycofać z łanu lub zrobić wielkie koło i w nim znowu zalec. Gorzej jeżeli na lini stoją raptusy i mają w głębokim poważaniu zasady wykonywania polowania. Podobno gdzieś tam kiedyś ktoś nie wytrzymał i sobie nawet w miot pozwolił strzelić. Sam tam nie byłem więc nie widziałem słyszałem tylko o tym. Pozdrawiam DB

Autor: dzikuu  godzina: 18:30
Grzmilas , to jest dobre : " No chyba, że będziemy liczyli na to, że dzik podda się bez walki. " Ps. Jeśli ktoś nie chce dochodzić postrzałków w rzepaku - niech ich nie dochodzi. Jeśli nie chce polować w kukurydzy - niech nie poluje. Ale po co wymagać od innych podporządkowania się swoim przekonaniom?

Autor: jurek123  godzina: 18:46
Kol Jenot polowanie w kukurydzy to identycznie jak dochodzenie postrzałka w rzepaku.Skąd pewność że w kukurydzy nie siedzi postrzałek który zawędrował z sąsiedniego koła.No i co wtedy koledzy myśliwi zabawa zwana polowaniem może skończyć się pogrzebem jeśli się naganiacza znajdzie w łanie ,a to może potrwać kilka dni.. Myślę że chęć popolowania za wszelką cenę tłumi w kolegach podstawową zasadę jakim jest bezpieczeństwo człowieka. Nie przekonacie mnie koledzy,bo w naszym kole w jednym z obwodów właściciel uprawia 500 ha kukurydzy na pięciu stu hektarowych polach.Gdyby ktoś wpadł na szatański pomysł polowania w niej to został by wyśmiany przez kolegów nie mówiąc o właścicielu który przepędził by całe towarzystwo z pola. Pozdrawiam.

Autor: krzych72  godzina: 18:50
ad. dzikuu Dzieki za glos rozsadku. Polowac na pol gwizdka - nie wiem jak mozna tego bronic. Jest robota dla psa to (w miare mozliwosci) sie jedzie. Jak zrozumialem w kukurydzy pracowal tylko jeden pies i jeden mysliwy z bronia szedl psu z pomoca. To ze z boku stala "korona" nie jest zlamaniem zadnych zasad. O ile wiem Grzmilas pojechal do sasiedniego kola, poproszony o pomoc zastal juz pewna sytuacje - ranny dzik szarzujac cial wczesniej psa. Poproszony, podjal wiec prace i dokonczyl niefortunny strzal z poprzedniego wieczoru. O co ten zgielk "niedzielnych lowcow"? DarzBor Krzych