Środa
04.10.2006
nr 277 (0430 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: Kłusownik zabija i płacze

Autor: ptica  godzina: 11:11
Kolego Predator Rozumiem twój problem i skąd takie pytanie. Myślę, że jak koledzy inni piszą jest to odwieczny problem, z którym różnie jak widać można sobie radzić. Jesli jednak kłusownik zna choć trochę prawo to praktycznie jest bezkarny bo myśliwi nic nie są w stanie zrobić. To , że ktoś komuś spuścił lanie to gdyby chłop był mądry zrobił by obdukcję i oskarżył myśliwych o rozbój. Nie tak dawno przy kolacji rozmawialiśmy z kolegą nad tym problemem i wyszło, że tak naprawdę to tylko straż leśna i policja może coś zrobić. W innym przypadku musisz mieć wiarygodnych świadków lub inne niezbite dowody. Sam miałem taki przypadek kiedy spotkaliśmy chłopa jadącego furmanką w porze polowania. Było nas czterech i jak zwykle mówi się w takim przypadku "dzień dobry" a że wydało się nam wszystko lekko podejrzane sprowokowaliśmy uprzejmą rozmową zatrzymanie fury. Gadu , gadu a kolega nieopatrznie wsunął rękę pod słomę na furze. Znalazł karabin. Oczywiście zgłosznie i oddanie dowodu na policję . Jakież było nasze zdziwienie kiedy po kilku miesiącach dostajemy zawiadomienie, że sprawę umożono bo chłop to poczciwina, znalazł broń w lesie i właśnie jechał na policję ją oddać. Inny przypadek - kolega spotyka o świcie podejrzanego człowieka w łowisku. Dopuki stał w lesie i obserwował przez lornetkę nic się nie działo poza tym, że facet zachowywał się jak wytrawny myśliwy. Kiedy zbliżył się do kolegi ten wyszedł z lasu i zapytał co on tu robi. Reakcja kłusownika była oczywista. Nie odezwał się a z pod długiego płaszcza wyjął karzbin wycelował w kolegę i szybko tyłem zaczął wycofywać się do lasu. Kiedy wszedł między drzewa puścił się biegiem i po sprawie. Kiedy znależliśmy tego człowieka w jednej ze wsi absolutnie wyparł się wszystkiego. I jeszcze jeden przykład . Kolega idzie z jednym z miejscowych myśliwych i nagle po drugiej stronie łąki widać innego człowieka, który wyraźnie poluje. Kolega zdenerwował się i próbował przez lornetkę rozpoznać człowieka. Wtedy miejscowy ciągnie go w przeciwnym kierunku i mówi aby dać spokój. Po zdarzeniu miejscowy powiedział, że zna człowieka ale nic nie powie bo on tu mieszka i żcie jego i rodziny jest dla niego ważniejsze. To prawdziwe zdarzenia a było ich więcej szcególnie tych mniej oczywistych. I jeszcze jedno ale to jest już wymyślone. Zwykle poluje się w pojedynkę i jeśli spotkasz kłusownika i nie masz świadków to nic mu nie zrobisz. Poza tym, że on może użyć nierejestrowanej broni istnieje twoje oskarżenie przeciw jego tłomaczeniom np takim, że jego w tym czasie wogóle tam nie było a co robił w tym czasie np. spał co z pewnością potwierdzi żona lub rodzina. Słowo przeciw słowu. Pzdrawiam