Piątek
25.09.2009
nr 268 (1517 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: Myśliwy nie wpisany do książki.

Autor: tatakarola  godzina: 15:33
Ad szyper. Opisałeś wypadek śmiertelny z polowania na dziki.Nie zrozum mnie źle ale gościu podchodzący dziki we mgle na polu, na czworaka powinien dostać nagrodę Darwina.Za Chiny Ludowe sam bym nie wpadł na coś takiego i nikt by mnie na takie coś nie namówił.Jak schodzę z ambony to zawsze świecę sobie latarką albo chociaż telefonem komórkowym (dziki raczej nie mają komórek). Paradoksalnie to światełko daje mi większe bezpieczeństwo niż ta słynna już książka. Bodajże w zeszłym roku był wypadek w którym ojciec zastrzelił syna na polowaniu w kukurydzy.Czy to że byli obaj wpisani na to polowanie w książce zapewniło chłopakowi bezpieczeństwo? Tutaj w 100% rację ma Bear-strzał do nierozpoznanego celu i jest tragedia. Książka raczej służy informacji gdzie kto siedzi i że tamto miejsce jest już zajęte. Pozdrawiam

Autor: Bear  godzina: 15:41
ad Spring czyli w USA polują gdzie chcą a jak się spotkają w tym samym miejscu pozdrawiają i rozchodzą? DB

Autor: Sauer 86  godzina: 17:54
Ad. Miłosz7 Kolego, problem może być w tym, że on już jest wpisany w to łowisko w książce i jeżeli wpisał się, a przed nim polowali z wcześniejszą datą, to mogą być komplikacje, natomiast jeżeli wpisał się ze wstecznym terminem po innej osobie z aktualnym to może mieć on ciężko, a nie wiadomo, czy ci świadkowie będą chcieli oficjalnie zeznawać.... Pozdrawiam serdecznie.

Autor: Spring  godzina: 18:08
Ad. Bear Dokladnie tak, w moim KL jest tak samo i wszyscy maja sie dobrze. Pzdr.DB

Autor: szyper  godzina: 18:09
Kolego tatakarola Podzielam Twoją ocenę, co do zachowania podchodzącego, bo i tak wyraziłeś się o nim delikatnie. O zachowaniu strzelającego nie wspomnę. Ale czy można wysnuć wniosek, że stało się tak, że w jednym miejscu i w jednym czasie znalazło się dwóch myśliwych zachowujących się irracjonalnie. Czy jak w tym drugim, przypomnanym przez Ciebie głośnym przypadku. W/g mnie zdecydowanie tak. W tym pierwszym obaj byli nie wpisani, bo jeszcze książki nie było, choć powinni polowanie zgłosić u łowczego, w drugim obaj byli wpisani do książki a do tragedii doszło. Ale ja z tych opisanych przykładów nie wyciągam wniosku, że w związku z tym wszelkie regulacje w tym temacie nie mają sensu. Czy Ty Kolego zawsze podchodzisz zwierza na baczność, czy czasami, delikatnie mówiąc, zginasz kark poniżej czterech liter. A jeśli Ci się to zdarza, to masz pewność, że w Twoim sąsiedztwie nie powinno być inego kolegi bo w ten rejon tylko Ty jesteś wpisany. Porównując obecną dyskusję, do czasów kiedy moje koło wprowadziło obowiązek wpisywania się myśliwych do zeszytu wyjść na polowanie, kiedy strzelało się znacznie mniej grubego zwierza i reakcji części kolegów oburzonych tym przykrym dla nich obowiązkiem (pamiętam wypowiedz na WZ - to może zaczniemy jeszcze drzewa w lesie numerować), ---widzę wyraźną analogię. Czyż niechęć do "książki" nie jest wynikiem ilości zwierza w stosunku do ilości myśliwych, kiedy jest ona faktycznie wykorzystywana do blokady atrakcyjnych łowisk przez uprzywilejowaną część kolegów. I czy ci pozastali koledzy nie przekładają swoją krzywdę na książkę, bo w pierwszej kolejności strzelenie jest dla nich najistotniejsze, a sprawę roli książki, która ma zwiększać poziom bezpieczeństwa, traktują drugoplanowo. Może się mylę, ale zostaje zdecydowanie przy swoim zdaniu. Pozdrawiam DB Ps. Mały przyczynek z tematu wyżej - Concordia dla myśliwych, - przy zgłaszaniu NNW. Wymagane dokumenty: kserokopia rejestru pobytu myśliwych na łowisku kserokopia legitymacji członkowskiej PZŁ

Autor: Sauer 86  godzina: 18:31
Koledzy, jedna podstawowa zasada, a raczej pytanie: Po jaki drut są te badania psycho - fizyczne? Tam powinno się badać predyspozycje do nadczynności mięśniowo - nerwowej. Skoro człwiek strzela w noc ciemna jak duppa do nierozpoznanego celu to wina jest tylko jego. Mam w życiu zasadę że strzelam tylko to czego jestem pewny, a jak serca zaczyna mocnej bić to odkładam broń i chwilę czekam, nigdy nie staram się strzelać "z głodu" i jeżeli dla innych jest to ciężkie do zrozumienia i przyjęcia w poczet swoich żelaznych zasad to znaczy to, że nie zasługują na miano myśliwych, ponieważ nie zachowują zimnej krwi. Gdy pomyślę ile dzików mi przeszło pokaźnych wieczorem, ponieważ ręce mi drżały na ich widok, to ni emogę tego przełknąć, ale cieszę się że do nich nie strzelałem - zawsze mógł to być tropiący na czworaka, bo zapomniał latarki, pamiętam jak dziś jak im krzyku na całe pole narobiłem, aż im haczka z rąk wypadła podczas ucieczki - gorzej by było gdyby to kłusownicy z bronią byli....hehehe. Co do osób cywilnych w lesie i na polach - miałem już okazję spoglądać n abiedaków kradnących w nocy (bez latarek) ziemniaki z pola rolnika (jego sąsiedzi jak wynikło z rozmowy z nim przeprowadzonej) , oczywiście też mogłem strzelać bo na dziki wyglądali, ale przeczekałem (dziki nie wstają) Spotkałem też i młodzież, która na czworak z imprezy wracała pod amboną bez rozmowy (to dopiero było uczucie - człowiek czeka aż dzik wyjdzi espod ambony, a tu piana młodzież w środku nocy...... Miejmy się na baczności i zachowujmy zawsze zimną krew. Pozdrawiam serdecznie.

Autor: tatakarola  godzina: 18:40
Szyper. Nie neguję konieczności istnienia książki i również mam nadzieję że może wpływać na bezpieczeństwo na polowaniu.Napisałem że "może" ale nie zawsze tak bywa.Nic nie zastąpi zachowania zdrowego rozsądku i jeśli kogoś palce swędzą na spuście bo "coś" łazi po krzakach,to niech lepiej siedzi w domu.Tutaj żadna książka nie pomoże jak do lasu pójdzie jakiś narwaniec. Reasumując-życzę Tobie i innym Kolegom samych bezpiecznych i pewnych strzałów. A na temat książki jest tyle opinii i poglądów co polujących. DB PS.Przepraszam za OT.