Środa
29.06.2011
nr 180 (2159 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
Kolegialnie w Lublinie to jednoosobowo autor: Stanisław Pawluk
Łowczy Okręgowy w Lublinie Marian Flis po raz kolejny w krótkim czasie daje powody do medialnego zainteresowania swoją osobą. Na naszych łamach gościł już z powodu „filozoficznego” uzasadniania teorii zliczania wykonania planu na terenie całego Zarządu Okręgowego, a nie poszczególnych obwodach publikując sprostowanie do artykułu w Rzeczypospolitej, o czym pisaliśmy m.in. w moim felietonie na łamach dziennika "Łowiecki". Kolejnym krokiem Mariana Flisa było sporządzenie doniesienia i przeprowadzona osobiście przez niego kontrola koła łowieckiego jako odwet za swój nieudany występ w programie TVN Uwaga.

To nie koniec aktywności Mariana Flisa w okregu lubelskim. Członek Koła Łowieckiego nr 193 „Diana” w Stężycy Józef Adamski w wyniku wewnętrznych konfliktów w swoim kole łowieckim został przez zarząd pozbawiony czasowo prawa do polowania poprzez nałożenie na niego kary zawieszenia na jeden rok. Korzystając z uprawnień zapisanych w statucie odwołał się w trybie nadzoru do Zarządu Okręgowego PZŁ w Lublinie, którym kieruje Marian Flis jako przewodniczący tego kolegialnego gremium.

W odpowiedzi Marian Flis jednoosobowo zredagował pismo skierowane do zainteresowanego Józefa Adamskiego, w którym niezgodnie z prawdą stwierdził, że Zarząd Okręgowy, a więc ciało kolegialne zapoznało się z jego odwołaniem i nie znalazło podstaw do jego uwzględnienia. W piśmie tym Marian Flis szeroko wypowiada się za cały Zarząd Okręgowy poświadczając, że organ ten sprawą się zajmował. Okazało się jednak, że w dniach od daty złożenia odwołania do chwili rzekomego podjęcia decyzji oddalającej odwołanie Zarząd Okręgowy w ogóle nie odbywał posiedzeń. Fakt ten potwierdził osobiście także sam Marian Flis odpowiadając na zapytanie Redaktora Naczelnego Dziennika Łowieckiego w swoim piśmie.

Marian Flis nie tylko skłamał w piśmie do członka Zrzeszenia, ale naruszył postanowienia statutu PZŁ, bo jako przewodniczący ZO nie posiada uprawnień do jednoosobowego podejmowania decyzji w imieniu tego organu. Decyzje Zarządu Okręgowego zgodnie z uregulowaniami statutowymi winne zapadać kolegialnie w drodze głosowania.

Józef Adamski korzystając z zapisów statutu miał pełne prawo odwołać się od nałożonej kary choćby dlatego, że nałożono ją za „brak współpracy”, co zarząd koła rozumiał jak odmowę obciążenia innego kolegi fikcyjnym przewinieniem łowieckim. Chodziło o to, że Zarząd Koła domagał się stwierdzenia, że były łowczy dokonał niewłaściwego odstrzału jelenia byka, którego poroże Józef Adamski widział na miejscu strzału i określił je jako selekcyjnego ósmaka, ale dla zarządu miał to być byk przyszłościowy, choć nikt inny poza byłym łowczym i oskarżanym o "brak współpracy" byka nie widział. Mimo, że Józef Adamski złożył stosowne wyjaśnienia i dokładnie opisał poroże jakie widział na byku zastrzelonym przez byłego łowczego, aktualnie niezbyt akceptowanego przez nowy zarząd, to najwyraźniej nie trafił w zapotrzebowanie tych z władzy, którzy starają się byłego łowczego pogrążyć.

Czasowa utrata prawa do polowania jest praktycznie pozbawieniem uprawnień jakie myśliwy zdobywa na podstawie przepisów ustawy i w drodze odpowiednich procedur w tym zdania egzaminów przed komisją państwową. Podjęcie decyzji oddalającej uchwałę bez zachowania warunków kolegialności oraz zredagowanie pisma poświadczającego nieprawdę w sprawie, która ma wielkie znaczenie prawne zwłaszcza dla zainteresowanego, zbada Prokuratura Rejonowa określając, czy zachowanie takie wypełnia przesłanki przestępstwa z art. 271 § 1 kodeksu karnego, który stwierdza: „Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”.

O tym, żeby tym ewidentnym naruszeniem statutu PZŁ zajął się okręgowy rzecznik dyscyplinarny w Lublinie na razie cisza. Nie mam jednak wątpliwości, że po przeczytaniu powyższech informacji działacze lubelscy, w tym ORD w Lublinie Leopold Kępa, a może nawet Główny Rzecznik Dyscyplinarny Tadeusz Andrzejczak, rozpoczną co najmniej dochodzenie dyscyplinarne. Gdyby nie w sprawie Mariana Flisa, to przynajmniej wobec mnie i Kol. Józefa Adamskiego, za działanie na szkodę Zrzeszenia lub dobrego imienia łowiectwa, bo jakim prawem ujawniamy takie fakty.

O dalszych losach tej sprawy będziemy informować naszych czytelników.