Poniedziałek
23.11.2015
nr 327 (3767 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
Sąd Najwyższy zdecyduje o wykluczeniach autor: Stanisław Pawluk
W łowiectwie coraz mocniej słychać głosy o nie przystawaniu ustawy 'Prawo łowieckie' do współczesnych czasów. Polski Związek Łowiecki głosy te ignoruje, a krytykom przypina łatę zwolenników prywatyzacji, zmierzających do wysłania szerokich rzesz myśliwych do naganki dewizowcom i nowobogackim. Nie robią też wrażenia na kierownictwie Związku wyroki Trybunał Konstytucyjny wskazujące na konieczność napisania ustawy od nowa. By nie ryzykować utraty władzy i pieniędzy, dotychczas zawsze można było znaleźć usłużnych posłów, którzy tak omamiali parlament, że ten wprowadzał pseudo zmiany, w żaden sposób nie rozwiązując wskazywanych problemów.

Tak było w sprawie postępowań dyscyplinarnych w PZŁ, co zakończyło się przyjęciem przez Parlament wyjątkowo wadliwych zmian do ustawy Prawo Łowieckie, o czym będzie niżej. Podobnie z pomysłami wobec kolejnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. W sprawie powoływania obwodów łowieckich bez wpływu na to właścicieli nieruchomości rolnych wymyślono w PZŁ, że przy okazji można pozbyć się kół krytykujących władzę i sprywatyzować ich obwody na rzecz działaczy Związkowych, leśników i zaufanych parlamentarzystów. Również przesadzone i obiektywnie nieprawdziwe zarzuty niszczenia gospodarki rolnej przez dziki, dało asumpt do pomysłu ustawy o funduszu odszkodowawczym, w której jedynymi beneficjentami byliby działacze PZŁ i zarządzane przez nich OHZ-ty, a jedynymi poszkodowanymi koła łowieckie. Powstałe w związku z powyższym w PZŁ dwa projekty ustaw trafiły do Sejmu, ale szczęśliwie, utknęły w komisjach, co jeszcze nie znaczy, że z nich nie wypłyną.

Ale wróćmy do zmian w 'Prawie łowieckim', które przygotowało najwyższe kierownictwo PZŁ w osobach przewodniczącego ZG dr Lecha Bloch, prezesa NRŁ Andrzeja Gdulę i chyba najbardziej aktywnego w tym temacie prezesa GSŁ Zygmunta Jabłońskiego. Dzięki posłowi Stanisławowi Wziątkowi, którego partii SLD obywatele nie chcieli widzieć w Sejmie, nagrodzonego funkcją członka Naczelnej Rady Łowieckiej oraz grupie posłów ze wszystkich klubów poselskich, bezpłatnie goszczonych w OHZ-tach PZŁ, zmieniono zasady odwoływania się do sądu powszechnego w związku z utratą członkostwa w PZŁ i kołach łowieckich, zastępując jasny przepis art. 33 ust.6, że w ..."sprawach nabycia lub utraty członkostwa w Polskim Związku Łowieckim oraz utraty członkostwa w kole łowieckim zainteresowany może - po wyczerpaniu postępowania wewnątrzorganizacyjnego - dochodzić swoich praw na drodze sądowej"..., zapisem:

..."W sprawach utraty członkostwa w kole łowieckim, nabycia lub utraty członkostwa w Polskim Zwiazku Łowieckim, po wyczerpaniu postępowania wewnątrzorganizacyjnego albo od orzeczeń i postanowień kończących postępowanie dyscyplinarne, stronom postępowania przysługuje w terminie 14 dni od otrzymania rozstrzygnięcia kończącego postępowanie, odwołanie do sądu okręgowego, z zastrzeżeniem art. 42da ust. 3. Od orzeczenia sądu okręgowego kasacja nie przysługuje."...

Taki nowy zapis, nie dość, że mniej korzystny dla szeregowych członków PZŁ, bo daje tylko 14 dni na odwołanie się do sądu, to dla każdego choć trochę zorientowanego w prawie niesie za sobą podstawy błąd, którego nie dostrzegli ani posłowie, ani senatorowie, ani nawet wspierający ich legislatorzy, bo w jednym przepisie zostały połączone dwa typy postępowań sądowych: postępowanie cywilne dot. stosunków cywilno-prawnych w PZŁ i kołach łowieckich oraz postępowanie karne w sprawach dyscyplinarnych. A jeżeli tak, to jaka procedura postępowania jest właściwa w ramach tego artykułu: cywilna czy karna.

Pierwsze wyroki, które zapadły w sądach sprawach z tego artykułu ustawy łowieckiej, prowadzone były wg procedury karnej. Wątpliwości nabrał jednak Sąd Okręgowy w Olsztynie, który w postępowaniu z pozwu Tadeusza Jureczki o ustalenie jego członkostwa w KŁ "Daniel" w Bartoszycach, po skreśleniu go z listy członków koła za nie zapłacenie "ekwiwalentu" za prace gospodarcze. Zarząd tego koła kierowany przez prezesa Marka Hausa i łowczego Grzegorza Kruka, podobnie potraktował czterech innych członków, a ZO PZŁ kierowany przez Dariusza Zalewskiego, od ponad rok nie znalazł czasu lub chęci na rozpatrzenie wszystkich odwołań członków i dopiero sprawa jednego z nich trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Olsztynie, w VII Wydział Karnym Odwoławczym. Do jej rozpatrzenia został wyznaczony sędzia Remigiusz Chmielewski, myśliwy i były członek Głównego Sądu Łowieckiego PZŁ. Sprawozdanie z pierwszego posiedzenia sądu w tej sprawie przedstawia poniższa relacja video. Wynika z niej, że sędzia Remigiusz Chmielewski nie ma pewności, czy sprawa powinna być rozpatrywana w oparciu o procedurę karną, czy cywilną, dlatego złożył w tej sprawie zapytał do Sądu Najwyższego. Na pierwszy rzut oka decyzja słuszna i właściwie godna pochwały, gdyby nie pewne ale ....

Jeżeli w PZŁ pisano, czy nawet tylko opiniowano projekt zmiany art. 33 ust.6 ustawy łowieckiej, to dlaczego ani Zygmunt Jabłoński, ani też dział prawny PZŁ tego nie zauważyli, nie mówiąc już o przedstawicielach PZŁ w komisjach Ochrony Środowiska Sejmu i Senatu? Poza tym, dlaczego ZO PZŁ w Olsztynie, nie potrafił przez rok rozstrzygnąć, czy odwołanie Tadeusza Jureczki i czterech pozostałych skreślonych z listy członków za nie zapłacenie "ekwiwalentu" za prace gospodarcze jest zasadne czy nie? Przecież mogli poradzić się Remigiusza Chmielewskiego i postanowić zgodnie z jego sugestią, a może właśnie się poradzili i dlatego Tadeusz Jureczko trafił przed oblicze sądu w osobie swojego kolegi ze Związku? Gdyby tak było, to sytuacja jest dwuznaczna, bo jeżeli na gruncie wewnątzrorganizacyjnym sędzia Remigiusz Chmielewski uważa, że za nie zapłacenie tego "ekwiwalentu" można skreślać, to powinien wyłączyć się z tego postępowania, a jeżeli uważa odwrotnie, to dlaczego nie mógł wytłumaczyć ZO PZŁ Olsztynie, że ten "ekwiwalent" nie jest opłatą w rozumieniu statutu PZŁ, co w podobnej sprawie dot. karania Ministerstwo Środowiska wskazało w swoim pisemnym stanowisku, a wtedy nie trzeba byłoby składać odwołania do sądu? Mało wiarygodnie brzmi przy tym dla mnie troska sędziego, czy Tadeusz Jureczko należy do innego koła macierzystego i ma gdzie polować, kiedy odracza rozprawę prawdopodobnie na okres roku lub dłużej z uwagą, że przecież Jureczko pozostaje dalej członkiem PZŁ i może sobie polować. Czy Remigiusz Chmielewski myślał wówczas o polowaniach komercyjnych, czy też liczył, że KŁ "Daniel" lub jakieś inne w okręgu będzie zapraszać skreślonego, tego nie wiem, ale może nasi czytelnicy będą mieli przemyślenia w tej sprawie, a do podzielenia się nimi zapraszam po obejrzeniu poniższego filmu.




SPROSTOWANIE
Informuję, że w relacji Sąd nad dzikami w Olsztynie - 8 minuta, mylnie stwierdziłem, iż sędzia Sądu Okręgowego w Olsztynie Remigiusz Chmielewski szefuje VII Wydziałowi Karnemu Odwoławczemu. Sędzia Remigiusz Chmielewski nie kieruje tym wydziałem. Kieruje nim SSO Danuta Hryniewicz - przewodnicząca VII Wydziału Karnego Odwoławczego. Oboje zainteresowanych przepraszam w imieniu autorów relacji za nieścisłość w podaniu obsady stanowiska szefa VII Wydziału Karnego Odwoławczego w SO w Olsztynie.