Wtorek
05.06.2007
nr 156 (0674 )
ISSN 1734-6827
Moje polowanie
Iga autor: ANDY
Jest bardzo wcześnie. Wolno idziemy poprzez olbrzymią trawę pozostawiając za sobą ciemne pasy po otrząśniętej rosie. Podchodzimy do stojącej na skraju ścieżki i uprawy solidnej ambony. Wskazuję Córce stopnie i gestem zachęcam aby weszła pierwsza. Wychodzi i staje na podeście. Ja po chwili dołączam. Niesamowita sceneria pogrążonej w liliowym oparze olbrzymiej niecki, która na horyzoncie wznosi się w spiętrzenie wzgórz obramowujących granicę obwodu od wschodniej strony. Po lewej stronie mamy dolinę w której znajdują się zabudowania wsi, teraz tonące w oparze. Powietrze jest zupełnie spokojne, nie drgnie żaden listek czy źdźbło trawy. Czerwiec rozpościera przed nami olbrzymie kobierce zboża, które kwitnie o tej porze i zapach aż kręci w nosie. Mocno naciskam kciukiem czubek nosa aby nie kichnąć. Wolniutko otwieram drzwi ambony tak, aby nie skrzypiały i wchodzimy. Córka wciska się w kącik a ja zajmuję drugi. O belkę stoi oparta, załadowana strzelba. Sprawdzam czy jest zabezpieczona wystarczająco przed upadkiem i z szyi zdejmuję lornetkę kładąc ją tak aby Iga miała ją również w zasięgu ręki. Ciekawie popatruję jak wbija wzrok w otoczenie i całym swym jestestwem chłonie w siebie ten niesamowity świat. Ten cały gwar wydawany przez niezliczone i ogromnie trudne do zidentyfikowania ptaki. Kręci głową oczarowana i ogromnie szczęśliwa. Ona, która nie znosi żadnych głośnych dźwięków, której jak się z Żoną śmieliśmy, nawet opadająca na dywan szpilka sprawiała ból, teraz ma cudownie rozjaśnioną twarz. Pomimo, że spaliśmy lub raczej trwaliśmy w letargu tylko godzinę lub dwie tej najkrótszej nocy, nie widać po Niej zmęczenia. Podpiera twarz na dłoniach opartych na obramowaniu okna i nagle mówi cichutko – czemu ptaki przestały śpiewać?

Podnoszę i wyciągam swoją dłoń, równocześnie palcem wskazuję na horyzont. Zza ciemnego, widocznego na horyzoncie zbocza rozbłyskuje oślepiający promień. Wstaje słońce. Mówię do Niej – to szabas – natura oddaje cześć wschodzącemu słońcu i kornie chyli łeb przed mocarzem. Patrzy na mnie przez sekundę jakby z niedowierzaniem, ale Jej ogromna wiedza o przyrodzie i niesamowita chęć poznawania wstrzymuje jakikolwiek komentarz. W tej samej chwili, jak za naciśnięciem ukrytego guzika w niebo bucha olbrzymi śpiew ptasiej czeredy, jakby chciały nadrobić z nawiązką te chwile ciszy. Leciutki uśmiech zrozumienia rozjaśnia Jej twarz. Bierze lornetkę do rąk i kieruje ją w ciemną jeszcze część osłoniętą wysokim drzewostanem wiekowych buków. Bardzo długo tkwi nieruchomo i patrzy w jeden punkt. Bez lornetki widzę co tam jest - to sarny. Powinien tam też być jeden niebrzydki koziołek na którego już dawno mam chrapkę i który dziwnym zrządzeniem do tej pory zawsze unikał spotkania z nieuchronnym...

Ponieważ lornetka jest zajęta, wolno kładę dłoń na broni i ostrożnie składam się w okienko z swej strony aby przez mocną lunetę obejrzeć czy ‘mój’ koziołek jeszcze jest. Jest. Opieram się wygodnie i spokojnie składam do strzału, naciągam przyśpiesznik. Na twarzy czuję spojrzenie. Ogromnie napięte oczekiwanie i cichutkie – jak trzeba to strzelaj, ja wiem...

Odległość jest spora, ale nitki precyzyjnego celownika tkwią nieruchomo na szerokim karku. Czekam aż podniesie łeb, podnosi i oczy w kierunku wsi. Obok siebie czuję napięte oczekiwanie i chyba zamknięte oczy. Lornetka leciutko stuka o parapet...

Trzask spadającego przyśpiesznika równocześnie z zabezpieczeniem. Wolno cofam broń i opieram o belkę. Nie padło żadne słowo, ale czuję jak gdzieś wyparowuje ogromne napięcie. Słyszę leciutkie sapnięcie lub westchnienie. Patrzę dyskretnie i widzę jak Jej policzek barwi plama odchodzącego napięcia a drobną twarz rozjaśnia zadowolenie i ulga. Znów ma spojrzenie rozświetlone i jest jakby lekko nieobecna, skoncentrowana na otoczeniu i obrazie. Mamy dużo czasu...
Jakże się myliłem...

Komentarze
14-09-2007 07:58 DominikaSuperowe:) jak wszystkie zreszta:)Pozdrawiam I Darz Bór
15-06-2007 14:33 Kebas84WOW aż brak słów :)
09-06-2007 21:39 SzelestSuper !!!
05-06-2007 22:28 ULMUSMistrzu Andy ... czytam Twoje opowiadania dzieciakom. Z niecierpliwością czekamy na kolejne. pozdrawiam DB
05-06-2007 13:53 BrakarzRadość i smutek, pojęcia jakże nam znane. Czas zawsze z nami gra, raz dając, raz biorąc, pozostają niezatarte chwile i wspomnienia. Piękne i wzruszające opowiadanie, dzięki ANDY. Pozdrawiam, DB - wybrakowany