DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: .Marek Bublej.05-08-2005
Krótki wstęp

Podejście różnych ludzi do jednego i tego samego przedmiotu bywa nieraz biegunowo przeciwne. Grają tu rolę zainteresowania, kultura, poczucie piękna, potrzeba emocji, estetyki i wiele najrozmaitszych uczuć.

Skrawek delikatnej koronki ze strzępkiem cieniutkiej szmatki w przyblakłym już ze starości kolorze, który każdy z normalnych śmiertelników uważałby za zwykły śmieć, dla zakochanego posiadacza tego skrawka może przedstawiać najcenniejszy przedmiot pod gwiazdami, a jeśli tym zakochanym jest poeta – no, to skutków posiadania takiego skarbu nie można przewidzieć.

Podobnie kształtuje się zagadnienie trofeum łowieckiego. Ot choćby wieńce jeleni parostki kozłów i oręż dzika rozwieszone na ścianach pokoi w naszych mieszkaniach u dobrze znajomej płci pięknej wywołują odrazę i najczęściej nasze trofea stają się przyczyną sprzeczki między nami, a naszymi małżonkami, niejednokrotnie upominają nas by te „paskudne wybielone czaszki”, usunąć ze ścian, bo to mole, bo to kurz, a poza tym jak można mieszkać w takiej „trupiarni”, po latach wspólnego mieszkania powoli przekonują się i tak jak jest u mnie, rozmawiamy na temat tych szczególnych pamiątek, ale oczywiście pozytywnie.

Niejednokrotnie zasiadając w fotelu w zaciszu domowym trzymając w dłoni filiżankę gorącej kawy, spoglądam na właśnie te „paskudztwa” wybielone, lecz
z czasem z lekka zżółkłe i przysypane pyłem czasu wiszące na ścianie mojego pokoju. Niemal w każdej chwili, gdyby ktoś mnie zapytał o przeżycia związane z jednym czy drugim trofeum, wyrecytowałbym każdą chwilę, każdą sekundę związaną z tym właśnie przeżyciem. Biorąc do rąk czy to wieniec, czy parostki, czy też oręż dzika trzymamy je z wielkim namaszczeniem i troską przed jakimkolwiek uszkodzeniem ich, a o utracie, to już chyba nawet niema mowy. Któż z nas nie wspomina przecudownych chwil przeżytych podczas polowań.
Jakże świeże i żywe są wspomnienia z nieoczekiwanych i ze wszech miar nie planowanych spotkań wśród ostępów i kniei ze współtowarzyszami polowań. W tych chwilach prócz wymiany doświadczeń z polowań, wdziera się w naszą świadomość pierwiastek emocjonalny, przez to spotkania takie po latach są jakże miłym wspomnieniem.
I cóż z tego, że mróz, deszcz, wiatr czy kompletne umęczenie, po latach, gdy patrzymy na zdobyte w takich warunkach trofeum w takim poświęceniu i trudzie, pamiętamy tylko i wyłącznie stronę związaną z olbrzymią emocją w oczekiwaniu na zwierzynę ta jedyną w swoim rodzaju, z podchodzeniem jego, z olbrzymimi emocjami związanymi z unoszeniem do oczu najpierw lornetki, a następnie sztucera z lunetą.

Gdy widzimy w okularze właśnie tę jedyną sztukę, niebywałą, niepowtarzalną w swej urodzie i jak to bywa z selektami niejednokrotnie udziwnioną w wielości form poroży. Wydaje się wówczas, że serce, które do tej pory było na swoim miejscu zaczyna krążyć po klatce piersiowej niczym ptak, waląc przy tym niczym młot, odbijając się echem po całym ciele, podchodząc do gardła powodując suchość w ustach. Trzymany w tym momencie w rękach sztucer zaczyna wibrować do chwili oddania strzału, jeszcze słychać echo wędrujące po lesie, zwierz zaznacza, farbuje. Potem całkowite wyciszenie.

Nie czuję już wyrywającego i łopoczącego serca w klatce piersiowej, opada już tak silna emocja. W tym momencie w ostępach kniei, w znajomych ostojach zapada całkowita cisza, nawet dokuczliwe jeszcze przed momentem natrętne komary odstąpiły od swych nieustannych ataków. Może to tylko nadmiar zgromadzonej w wyniku jakże silnej emocji adrenaliny, spowodowała zobojętnienie na ukąszenia kąśliwych owadów, niemniej nawet ptaki czy do tej pory słyszane tak głośne i umuzykalnione świerszcze zamilkły na moment. Niczym w odwiecznym szacunku i hołdzie dla zwierzyny.

A ileż to razy powracamy z polowania bez trofeum, jedynie ze wspomnieniem spotkania z przepięknym zwierzem.

Sam pamiętam wielokrotne wyjazdy na polowanie gdzie ograniczałem się jedynie tylko do podziwiania i zachwycania się przeuroczym widokiem przez szkła lornetki, watach dzików czy chmar jeleni niemal „pasąc” je na łąkach śródleśnych czy też otaczających lasy polach. Widok zwierząt żyjących w stanie wolnym nie tylko powoduje chęć ich pozyskiwania, ale również i to nie jest tylko moje osobiste zdanie, wyzwala w nas pozytywne emocje, które oddziaływają na nasze całe życie tak zawodowe jak i rodzinne. Ileż razy zdarza się, gdy z różnych przyczyn nie możemy wyjechać na polowanie, iż spoglądamy za okno, wówczas w myślach widzimy obrazy z polowań w miejscach, do których najczęściej jeździmy, wydaje się nam, że już teraz, w tej chwili ubieramy nasze ubranie myśliwskie, i wychodzimy z mieszkania, i żałujemy, że właśnie dziś nie wyjechaliśmy na polowanie.

Gdy sięgam pamięcią wstecz, przypominam sobie ileż to razy będąc już na polowaniu, pokonaliśmy już wiele kilometrów, spocony przemoczony, zziębnięty, ze spierzchniętymi ustami, bez nawet zaobserwowania jedynej sztuki, nawet tej najmniejszej.
Marzyłem wówczas tylko o ciepłych kapciach i o tym by znaleźć się w przepastnym fotelu z filiżanką gorącej herbaty z cytryną i odrobiną rumu trzymanej w zaciśniętych dłoniach. Lecz następnego dnia wystarczy telefon od kolegi, zmiana pogody, jakiś wewnętrzny impuls, a już jesteśmy gotowi na powrót do wyjazdu na polowanie w nasze znajome ostępy, knieje i ostoje.







30-08-2005 12:45marcinointeresująca i niby oczywista refleksja - ale jakże trafiona
05-08-2005 22:35JegerZ przyjemnością czyta się takie przemyślenia... To jest właśnie ta emocjonalna i duchowa strona polowania, która nie raz zostaje zepchnięta w kąt.. Przez co zostaje zepchnięta? Myślę, że powinniśmy popatrzeć w głąb siebie... Czasami potrafimy napisać całą masę bezsensownych zdań o kalibrze, który zadał śmierć, a nie potrafimy uzasadnić, dlaczego tę śmierć zadaliśmy...
DB Jeger
05-08-2005 17:35CYJANEKI to właśnie tak bardzo łączy nas myśliwych. DB

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.