DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Stanisław Pawluk30-05-2007
Ratują dobre imię Związku?!

Często w trosce o dobre imię Związku, władze okręgu lub koła gotowe są do dużych poświęceń. Znamy przypadek, gdzie dla utrzymania tej „właściwej” atmosfery, poświęcono..... lochę i warchlaki!

A było tak:
Na uroczysku Bilsko zwierzyna lubiła bywać często. Wiedział o tym świeżo upieczony strażnik łowiecki, a zarazem pupil łowczego koła Ludwik B. Postawił więc latem ubiegłego roku coś, co bardziej przypominało szkaradną budę niż ambonę i wykładając pod nią to, co w prowadzonym przez siebie pobliskim gospodarstwie rolnym zastosowania już nie miało, oddawał się rozkoszy polowania. Takich przyjemności Ludwik B. w poprzednim kole nie zaznał, bo zaraz po pierwszych swoich wyczynach musiał wiać, czując na karku oddech wymiaru sprawiedliwości łowieckiej.

Znajdując przychylny klimat w kole, gdzie naganne postawy mogą znaleźć akceptację, pewnego letniego dnia strzelił ze swojej budy do dzika, który okazał się lochą prowadzącą trzy niewielkie warchlaczki. Ponieważ był to środek okresu ochronnego, a zastrzelenie lochy mogło spowodować pogorszenie i tak złej atmosfery wokół koła i to w okresie zbliżających się odnowień umów dzierżawy obwodów - coś ze sprawą trzeba było zrobić.

Na miejsce przybył więc kolega z koła białym terenowym samochodem, którego numery rejestracyjne, obserwującym przebieg „akcji” wskazały, że do pomocy przybył sam łowczy koła! Lochę dzielne suzuki zawiozło na teren gospodarstwa rolnego Ludwika B. gdzie tuszę sprawiono, ale to nie był koniec problemu. Na terenie polowania pozostały trzy bezradne dziczki, ciągle wałęsające się w miejscu zastrzelenia matki. Postanowiono więc dokonać odłowu. To, że tego typu czynności dokonywane bez odpowiedniego zezwolenia są wykroczeniem nie miało znaczenia, zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że do grupy swoich należy min. miejscowy leśniczy, a i ZO w przeszłości także opowiadał się po stronie tych, co nielegalne odłowy organizowali. Odłowiono więc maleństwa i przekazano innemu koledze z tego samego koła Kazimierzowi F., hodowcy trzody chlewnej, zaliczanego do kompani łowczego. Obecnie dziczki mają już ponad rok, osiągając wiek rzeźny i jak mówi się w okolicy, niebawem staną się wyrobami garmażerki z dziczyzny.

Sprawę załatwiono bez rozgłosu i zbędnego zawiadamiania rzecznika, policji czy prokuratora. W myśl starej zasady, że swoje sprawy załatwiamy w swoim gronie! Rozgłos kołu nie był w żaden sposób potrzebny, bo atmosfera wokół koła, w którym zarząd składa się z zasłużonych członków komisji okręgowych zagęszczała się znacznie.

Za sprawą bezpośredniego udziału łowczego koła, a zarazem członka komisji hodowlanej, w różnego rodzaju skandalach, jak zgubienie broni po spożyciu alkoholu, wywiezienie odpadów przemysłowych jako karmy, licznych dziwnych przypadkach, potocznie zwanych kłusowniczymi, czy bardzo złej atmosferze w kole m.in. za sprawą niesłusznego wykluczenia zacnych członków. Wierzący w swoją bezkarność zarząd koła nie zwracał uwagi nawet na fakt, iż jeden z jego członków, zasadom kultury łowieckiej powinien być wierny, choćby dlatego, że jest w swoim okręgu jednym z bardziej znanych działaczy komisji kultury Rady Okręgowej. W składzie władz i członków koła łowieckiego znajduje się sporo „zacnych” działaczy związkowych i to chyba stało się powodem działań, celem których bez wątpienia było ocalenie tych osób jak i honoru Związku!

Zapytałby ktoś: a gdzie przepisy ustawy łowieckiej? Gdzie sumienie i etyka myśliwych? Gdzie etyka i szacunek dla zwierza? I po co zadawać tak naiwne pytania? Przecież wiadomo, że zrobiono wszystko, aby nie wystawić na szwank dobrego imienia łowiectwa! Te przepisy także poświęcono wraz z lochą i jej warchlakami! Dla dobra łowiectwa - oczywiście!

PS - Wszelkie podobieństwo do osób gdziekolwiek w Polsce jest zupełnie przypadkowe. Taka historia nie mogłaby się wydarzyć w szlachetnej i etycznej organizacji... No! Chyba, że w okręgu lubelskim.




09-06-2007 13:56 witing Dwa ostatnie komentarze to białe i czarne. Nie ma możliwości obiektywnie ocenić sytuację.
Ale pewne jest jedno, że to co dzieje się w kołach, a zarazem w PZŁ jest normalne dla tego pseudochrześcijańskiego społeczeństwa. W PZŁ była, jest i będzie liczna rzesza kłusowników. Nie brakuje też oszustów, malwersantów, chamów i prostaków. Ogólnie rzecz ujmując, PZŁ, to organizacja nie wiele różniąca się od organizacji przestępczej, która pod płaszczykiem pracy na rzecz przyrody ojczystej więcej robi złego niż dobrego.
Lekarstwo na tę patologię jest tylko jedno. Rozwiązanie PZŁ. Każdy posiadający uprawnienia do polowania chcąc zapolować i zjeść dziczyznę powinien kupić sobie upoważnienie na odstrzał zwierzyny np w starostwie. W przypadku pozyskania przez myśliwego, tusza zwierza przechodzi na własność myśliwego, który ją pozyskał, a fakt ten należy zgłosić odpowiedniemu urzędnikowi.
Płacisz, polujesz i bierzesz. Nie płacisz, nie polujesz i nie bierzesz.
A teraz raz płacisz na PZŁ, potem na koło, nie masz czasu płacisz za niewypracowane godziny, w sumie może się uzbierać ponad tysiąc złotych.
Gdyby rozsądni ludzie ustalali ceny upoważnień, to powinny być takie:
- jeleń byk – 1000 PLN,
- jeleń łania – 500 PLN,
- sarna kozioł – 200 PLN,
- sarna siuta – 150 PLN,
- dzik – 150 PLN
- itp, itd.
A tak płacimy na radosną twórczość, i Bóg wie na co, nie mając z tych wydanych pieniędzy żadnych korzyści. No chyba, że zanim oddamy jednego kozła do skupu, to zjemy trzy. Po temu to niesprawiedliwe, bo jeden w sezonie bierze trzy kozły, dwa dziki, dwie sarny, łanie i ciele, a jak trza łeb na podmianę to i byka, a drugi, co do kościoła nie lata, ale chce mieć czyste sumienie, nie bierze nic. Dlatego za tym najpiękniejszym modelem łowiectwa na Świecie obstają ci, którzy idą do lasu jak do spiżarni, albo uprawiają radosną twórczość za nasze pieniądze.
Pozdrawiam wszystkich i tych naiwnych, wykorzystywanych, też.
DB.
09-06-2007 00:34 arystokrata Odnośnie wywodów prawdy Medey 111 uprzednio pisał oszczerstwa o swoich kolegach w kole że byli w UB i ORMO na zebraniu walnym w kole puszczałeś te oszczerstwa w postaci ulotki po stole kolegom kim ty c jesteś byłym członkiem PZPR teraz bronisz kolesiów. A odnośnie kontroli u Kazimierza F. za dzikami z relacji sąsiadów wynika ,że faktycznie były to dziki, lecz artykuł Kulwapa okazał się 30.05.2007 r a w dniu 02.06.2007 roku wieczorem Kazimierz F. wyjeżdżał ciągnikiem z oplandekowaną przyczepką w kierunku Ostówka. Co on tam wiózł normalny rolnik nie kryje co wywozi ze swojego gospodarstwa a może była podmianka tych dzików na świniodziki. Kontrola dopiero zawitała do Kazimierza F. w dniu 05.06.2007 r ile czasu miał na przygotowanie się i jak z utęsknieniem na tą kontrolę czekał. Nie dopowiedział ci M111 tego kolega Kazimierz . Kazimierz F. i Stanisław Ł. są najlepszymi kolegami i nie sądzę aby robili sobie takie świństwa ktoś podał bzdurne informacje a może to Ludwik po pijaku chce skłócić Stanisława Ł. i Kazimierza F. aby Kazimierz nie wcinał się w teren Ludwika.A odnośnie Ludwika Ł. strażnika na obwodzie 158 będąc jeszcze myśliwym w kole Łowieckim Przepiórka w Cycowie miał kłopoty z kłusownictwem przytoczę pismo z Koła Przepiórka z dnia 23.02.2001 do kol.Ludwika B. cyt" Zarząd Koła Przepiórka otrzymał pisemna informację ,że kolega wraz i innymi w tym z koła nr 3 uprawia proceder Kłusowniczy strzelając sarny i dziki nie posiadając odstrzałów indywidualnych. Zarząd koła ostrzega że jeżeli proceder będzie się powtarzał sprawę skieruje do Rzecznika PZŁ. Podpis Zarząd koła. Do wiadomości Koło nr 3.A musiał opuścić to koło bo pomawiał kolegów po pijaku jak to czyni do chwili obecnej. Dlaczego M 111 nie wymienisz ,że zeszyt z ob.158 znajduje się na ob 142 gdzie mieszka Ludwik B. jest to zgodne z przepisami łowieckimi taki przekręt za zgodą Zarządu Koła nr 3 dla jakich celów. Koledzy skarżą się lecz każdy boi się są zastraszani przez łowczego i jego klikę. A odnośnie zemsty na Ludwiku Ł. jest to kompletna bzdura z pisanych felietonów wynikało, że kontrola w Urszulinie na skupie miała wykazać strzeloną lochę w sezonie ochronnym a okazał się to prawidłowo strzelonym odyńcem i podstęp wobec Jacka S. spalił na panewce zarządowi koła nr 3.Panowie z Zarządu koła nr 3 na terenie gm.Siedliszcze strażnik Ludwik Ł. wprowadził w tym roku nowe prawo łowiecki odnośnie sezonu ochronnego sarny nie do 15 stycznia lecz około dwa miesiące później. Co M111 może jadłeś jeszcze tą sarnę a może dostałaś prezent od słynnego strażnika na całą okolicę to może władze z ZO PZŁ popytają mieszkańców co wyczynia ten strażnik za zgodą Zarządu Koła nr3.Jak chcesz zabawy M111 to ci podeślę trochę materiałów będzie ubaw na cały kraj z Koła nr 3.
08-06-2007 10:31 medea111 Obiecałem ziarno prawdy w powyższej sprawie, więc pora najwyższa, bo to i owo w międzyczasie się wyjaśniło. Otóż prawda jest taka, że ponad rok temu do Kazimierza F. zawitał z wizytą Stanisław Ł./członek koła łowieckiego „Przepiórka” w Cycowie/. Przedmiotem wizyty była zamiana 1 sztuki odyńczyka świniodzika będącego własnością Kazimierza F. na 3 szt. warchlaków również świniodzików, które przywiózł ze sobą Stanisław Ł.. Przez ponad rok Stanisław Ł. nie interesował się jak przychówek Kazimierza F. rośnie i co się z nim dzieje. Nagle ni stąd ni zowąd w gospodarstwie Kazimierza F. pojawia się Stanisław Ł. i jednym z pytań, które mu zadaje jest to, czy hoduje dalej te przywiezione przez niego świniodziki i chciałby je zobaczyć. Nasyciwszy swój wzrok zadowolony odjeżdża. Tuż po jego wizycie ukazuje się pisany ręką Kulwapa artykuł „Ratują dobre imię Związku”. Wysłannik Kulwapa zrobił swoje, przyszło mu to tym łatwiej, gdyż od wielu lat był zapraszany do koła nr 3 na polowania, również przez Kazimierza F. Kilka dni temu w gospodarstwie Kazimierza F. zostało dokonane przeszukanie z udziałem Państwowej Straży Łowieckiej, Policji i lekarza weterynarii. Powyższy zespół kontrolny opisywanych przez Kulwapa dzików nie stwierdził bo ich tam po prostu nigdy nie było. Znaleziono jedynie świniodziki, których chów jak stwierdził lekarz weterynarii jest w Polsce dozwolony. Dodać należy, że Stanisław Ł, członek koła łowieckiego „Przepiórka” w Cycowie jest jednym z grupy jedenastu, która chciała założyć koło „Łęczyński Dzik” w Milejowie i gospodarzyć na obw. nr 142 i innych. Jak wiemy komitetowi założycielskiemu przewodził Stanisław P. vel Kulwap, do czego się przyznał po zdemaskowaniu go. Wiemy również, że Pan Starosta Powiatu Łęczyńskiego zachował się przyzwoicie i podpisał umowy dzierżawne z dotychczasowymi dzierżawcami. Nie jest też żadną tajemnicą, iż Jacek Ś. kolega Stanisława Ł. poprzysiągł zemstę Ludwikowi B. Kazimierzowi F. i innym za sprawdzenie w punkcie skupu dziczyzny w Urszulinie wagi tuszy strzelonego przez niego dzika w styczniu 2006 r. I jak widać zamysły swoje na siłę rękami Kulwapa chce zrealizować. Analizując to wszystko śmiem twierdzić, iż Kulwap opisuje historię wyssaną z palca lub też to Stanisław Ł. opisał mu jak to on strzelił lochę i potem odławiał warchlaki razem z Jackiem Ś. a teraz przypisuje swój niecny czyn myśliwym z koła nr 3. Jak widać naganka wciąż idzie, a Kulwap „kreuje” dobre imię Związku. Śmiechu warte!!!
06-06-2007 13:31 medea111 Ziarno prawdy w tej sprawie rzucę niebawem.Okazuje się,że to kolejna sztuczka pana redahtora z udziałem osób z komitetu założycielskiego koła "łęczyński dzik w milejowie". Sprawa jak większość szyta grubymi nićmi rękami kulwapa.
04-06-2007 14:57 artur1 Co do tego rozszarpania to myślę,że Pan Pawluk ze swoim reporterskim zamiłowaniem może się tego w najbliższym czasie spodziewać. Choć mam nadzieję że się mylę.Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów łowieckich w miłej , koleżeńskiej atmosferze.
DB. Artur.
02-06-2007 08:04 fenek Po przeczytaniu komentarzy i oczywiście artykułu śmiem zauważyć że Pawluk niestety nie kłamie. Piszę niestety bo przytoczone fakty są ohydne. Gdyby kłamał, już by był rozszarpany w kawałki przez sprawców i ich mocodawców. Niestety trzeba pogodzić się z faktem iż część członków PZŁ to ludzie odrażający i bez żadnych cywilizowanych zasad. Mają tylko gęby pełne gładkich frazesów na każdą okoliczność.Tym razem milczą i dobrze! Cisza nad tą trumną. Chyba że ORD ocknie się nagle z letargu, ale jeśli jest tak samo dyspozycyjny jak ten z Białej Podlaskiej, to złudne nadzieje. D.B.
30-05-2007 22:46 el Gwiazdor Mam wrzaenie ze ten tekst ma podwojne dno
30-05-2007 21:49 witing A teraz, szanowny Kolego Pawluk, powiedz o co Ci właściwie chodzi? Czy mam omijać całą ścianę wschodnią, bo to teren zapowietrzony? A może prowokujesz konkurs na najbardziej wstrząsającą historię z członkami PZŁ w roli głównej? Czy może jestem za ciemny by zrozumieć ukryty podtekst? A jeśli czekasz na reakcję wrażliwych, to, tak uważam że PZŁ istniejąc w tej formie jest zagrożeniem dla przyrody ojczystej, a jej struktury to objaw długo tworzonej patologii.
P i DB

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.