DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Stanisław Pawluk07-08-2013
Troska o wizerunek - metoda olsztyńska

Koło Łowieckie „Wrzos” w Olsztynie zapewne nigdy by nie trafiło na łamy mediów, gdyby nie osoby, których zachowanie zwraca na koło uwagę potęgowaną faktem, że nie są to szeregowi myśliwi, a osoby ze świecznika władz wojewódzkich oraz okręgowych w PZŁ, o czym obok TVP Olsztyn, tamtejszej prasy i radia pisaliśmy w dzienniku Łowiecki

Janusz Stefan D. i Mieczysław T. to para wspólnie polujących znajomych. Upatrzyli sobie teren, na który z racji choćby ich częstej tam bytności, nikt inny się nie zapisywał. Polowanie innych myśliwych na „ich” terenie było przez obu niemile widziane, więc myśliwi jak to często bywa „schodzili im z drogi”.

Częste strzały w rejonie gdzie polowali zwracały uwagę innych polujących w odleglejszych zakątkach łowiska, ale znane w okręgu olsztyńskim represje, jakie spotkały Zdzisława Abucewicza za złapanie innych "ustosunkowanych" na polowaniu bez wpisu do książki powodowała, że nie było odważnego, aby udał się w miejsce gdzie poluje inny myśliwy bez tegoż zgody, żeby sprawdzić, kto i do czego tam strzela.

Obu myśliwych łączą nie tylko wspólne polowania ale także gmach sądu powszechnego, w którym obaj odpowiadali za czyny łowieckie, których mimo zajmowanego stanowiska nie dało się do końca ukryć. O zastrzeleniu jelenia byka przez Mieczysława T. pisaliśmy w felietonie wskazanym wyżej. W tej sprawie Mieczysław T. został uznany winnym tego czynu, a Januszowi Stefanowi D. udało się wywinąć ze wspólnego aktem oskarżenia mimo, że ściśle współpracował i wspomagał Mieczysława T. do załadunku włącznie i nie wpisania pozyskania do książki, choć to on wypisywał z nie obu. Takie zachowanie wyczerpuje znamiona czynu określanego jako „wspólnie i w porozumieniu” i skutkuje odpowiedzialnością za współsprawstwo, co swego czasu wyjaśniał w artykule na łamach Łowca Polskiego Zygmunt Jabłoński, prezes Głównego Sądu Łowieckiego. Nie objęcie Janusza Stefana D. oskarżeniem o współudział członkowie Koła Łowieckiego „Wrzos” tłumaczą wpływowym stanowiskiem Janusza Stefana D. jako dyrektora Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie oraz faktem pełnienia przez niego funkcji członka Okręgowej Rady Łowieckiej.

Janusz Stefan D. nie uniknął jednak uznania winnym innego przestępstwa, które było naturalnym skutkiem negatywnego zachowania związanego z polowaniem mimo, że nie zostało przez Prokuraturę Rejonową w Olsztynie, a następnie przez Sąd Rejonowy i Okręgowy zakwalifikowane jako przestępstwo łowieckie, co zgodnie ze statutem pozbawiłoby go zarówno członkostwa w Okręgowej Radzie Łowieckiej jak i członkostwa w Polskim Związku Łowieckim. Polując na dziki Janusz Stefan D. strzelił do dzika nie pasującego do posiadanego upoważnienia, bo dzik był odyńcem o wadze powyżej 100 kg, a na upoważnieniu miał tylko przelatki. Dzika nie mógł wziąć na użytek własny, bo musiałby go okazać zarządowi, więc zdał go do punktu skupu, w którym nakłonił pracownika do poświadczenia nieprawdy, a więc przestępstwa z dokumentu, poprzez zaniżenie wagi tuszy, o czym dziennik "Łowiecki" pisał rok temu.

Rozsądny człowiek zapewne pomyśli, że obaj koledzy uspokoili się, uznając zasadność krytyki swego negatywnego zachowania i podjęli działania naprawcze, a kołu łowieckiemu swoją postawą wykażą, że wypadki te oraz ściągnięcie na kolegów złej opinii było sprawą marginalną. Janusz Stefan D. i Mieczysław T. przyjęli inną formułę dbania o dobre imię i wizerunek łowiectwa. W tym celu opłacili kancelarię prawną w celu żądaniach ścigania tych, którzy ujawnili publicznie naruszenie przez nich norm prawnych.

Adwokat Marek Gawryluk z Kancelarii J. Dowgiłowicz Gawryluk Parciak i Partnerzy Spółka Partnerska z/s w Warszawie złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Olsztynie o naruszenie art. 234 kodeksu karnego polegające na udziale w rozprawach swoich klientów prezesa organizacji społecznej do czego ta ma prawo na podstawie zapisu art. 90 tegoż kodeksu karnego. Wściekłość obu Panów wywołana została tym, że na ręce sądu patrzeć chciał ktoś znający problematykę łowiecką i nie pozwalający na opowiadanie bajek, które sąd z racji nieznajomości zasad łowiectwa mógłby przyjąć za prawdę. Obu denerwował także fakt, że o przekręcie w skupie oraz przywłaszczeniu jelenia dowie się środowisko łowieckie, a to zwłaszcza Januszowi Stefanowi D. jako dyrektorowi Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie nie było na rękę. Obaj zgodnie informowali swoich okradzionych kolegów z koła, że nic się nie stało – przestępstw nie ma i pewnie w takim przeświadczeniu pozostawaliby członkowie koła, gdyby nie upublicznienie spraw obu oskarżonych. Prokuratura w działaniu prezesa organizacji społecznej przestępstwa nie znalazła, a odwołania do sądu po kilku rozprawach i zawziętych walkach warszawskiej kancelarii prawnej, z ponownych rozpatrywaniach wyrok pierwszej instancji o umorzeniu sprawy, ze względu na brak cech przestępstwa, nie zostały uwzględnione.

Kilkanaście rozpraw, na które Janusz Stefan D. wraz ze swoim adwokatem przychodził dość systematycznie, podczas gdy prezes organizacji społecznej ograniczył się jedynie do przesłania paru pism procesowych najwyraźniej niezadowolił dyrektora tak poważnej instytucji. Polecił on sporządzenie prywatnego aktu oskarżenia za rzekome pomówienia o takie właściwości i zachowania, które narażały go na utratę zajęcia lub zawodu co określone jest w art. 212 § 2 kodeksu karnego. Pretekstem do wniesienia aktu oskarżenia były wypowiedzi na forum portalu www.lowiecki.pl.

Tak jak w poprzednich sprawach oskarżony nie stawił się do Sądu kierując jedynie pismo, że skoro oskarżonym jest Stanisław Pawluk to w dacie popełnienia rzekomego przestępstwa na terenie jurysdykcji Sądu Rejonowego w Olsztynie nie przebywał, a więc zgodnie z zasadami kodeksu karnego sądzony winien być przez sąd właściwy dla miejsca popełnienia rzekomego przestępstwa. Sąd w tej sprawie decyzji nie podjął.

Na kanwie spraw jakie mają miejsce w wyniku podejmowania coraz to nowych oskarżeń przez Janusza Stefana D., członka Okręgowej Rady Łowieckiej w Olsztynie, wypłynęło szereg innych skandalicznych faktów z tamtego regionu, które systematycznie opisywać będziemy na naszych łamach. I to jest chyba jedyny pozytywny wynik działań Janusza Stefana D.


PS - w celu złożenia na mnie kolejnego doniesienia do prokuratury za powyższy artykuł wskazuję miejsce, w którym powyższy tekst pisałem i wysłałem na serwer www.lowiecki.pl: Lublin, ul. Łęczyńska 38 podlegające jurysdykcji Sądu Rejonowego Lublin-Wschód.




18-09-2013 12:37 Jurekel Dlaczego zamiast sprostować swój błąd dziennikarz Waszego pisma mnie atakuje w niezbyt elegancki sposób ?
Z cytowanego fragmentu wynika, że wskazał art 90 k.k. i uważam, że nie jest to tylko literówka. Wynika to z całości cytowanej wypowiedzi.
To jest niedopuszczalne Szanowna Redakcjo.Być może krytycznym, jednak jestem Waszym czytelnikiem, a także członkiem PZŁ, którego to problemy Dziennik porusza.
Jurekel

18-09-2013 07:05 Stanisław Pawluk Jurekel! Nawet mało obyty z prawem wie, że chodzi o kpk: Art. 90.
§ 1. W postępowaniu sądowym do czasu rozpoczęcia przewodu sądowego udział w postępowaniu może zgłosić przedstawiciel organizacji społecznej, jeżeli za-chodzi potrzeba ochrony interesu społecznego lub ważnego interesu indywidualnego, objętego zadaniami statutowymi tej organizacji, w szczególności ochrony wolności i praw człowieka.
§ 2. W zgłoszeniu organizacja społeczna wskazuje przedstawiciela, który ma reprezentować tę organizację, a przedstawiciel przedkłada sądowi pisemne upoważnienie.
§ 3. Sąd dopuszcza przedstawiciela organizacji społecznej, jeżeli leży to w interesie wymiaru sprawiedliwości.
17-09-2013 22:49 Jurekel Napisano w tekście powołując się na art 90 k.k. tak :

"Adwokat Marek Gawryluk z Kancelarii J. Dowgiłowicz Gawryluk Parciak i Partnerzy Spółka Partnerska z/s w Warszawie złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Olsztynie o naruszenie art. 234 kodeksu karnego polegające na udziale w rozprawach swoich klientów prezesa organizacji społecznej do czego ta ma prawo na podstawie zapisu art. 90 tegoż kodeksu karnego. Wściekłość obu Panów wywołana została tym, że na ręce sądu patrzeć chciał ktoś znający problematykę łowiecką i nie pozwalający na opowiadanie bajek, które sąd z racji nieznajomości zasad łowiectwa mógłby przyjąć za prawdę."

Tymczasem art 90 k.k. brzmi tak :


Art. 90.
§ 1. Środki karne i środki zabezpieczające oraz dozór stosuje się, chociażby je
orzeczono tylko co do jednego ze zbiegających się przestępstw.
§ 2. W razie orzeczenia za zbiegające się przestępstwa pozbawienia praw publicznych,
zakazów lub obowiązku tego samego rodzaju, sąd stosuje odpowiednio
przepisy o karze łącznej.

10-08-2013 12:31 Stanisław Pawluk Okazuje się, że nie tylko na odcinku łowiectwa dyrektor olsztyńskiego sanepid-u członek Okręgowej Rady Łowieckiej w Olsztynie Janusz Stefan D. okazuje się oszustem zawłaszczającym tuszę zwierza i uszczuplając majątek Koła Łowieckiego "Wrzos". Także na odcinku zawodowym nie panuje nad podległymi placówkami w wyniku czego trafiają one w sposób skandaliczny na główne kanały TV. Chyba pora aby Janusz Stefan D. zamiast myśleć jak oszukać Koło na kolejne sztuki zwierzyny i jak z Mietkiem T. "przekręcić" jelenia byka na mięcho bez rozliczania z Kołem zajął się pracą zawodową od której zależy zdrowie nie tylko myśliwych. Tutaj przykład złej pracy podległych Januszowi Stefanowi D. placówek która podobnie jak prawomocny wyrok uznający go winnym krętactwa i tak nie ma wpływu na pełnienie funkcji dyrektora: http://uwaga.tvn.pl/64834,news,,kielbasa_z_piorami,reportaz.html
07-08-2013 15:30 azil II Ano wynika z tego artykułu wynika "że ktoś lubi w kibelku pogrzebać!" w celu niedopuszczenia do zmian w PeZeteŁe. "Ciekawe, który pierwszy teraz wyskoczy"...Lechu, Andrzej, czy Zymek (ten z łańcuchem na szyi)? Pewnie się dowiemy jak któryś wybierze wersję "krakowską".
07-08-2013 15:28 domiś No to poczekamy i zobaczymy co wytropisz!
Pozdrawiam ( Stanisława Haluka jak widzisz szybciej przeczytałem niż tobie do głowy przyszło, jaką gafę walnąłeś. Zresztą potwierzdiłeś tylko to o czym od dawna wiedziałem ) i życzę mu aby wszelkie sprawy które w poniższym wpisie wymienił zakończyły się pomyślnie. ( dla kogo? ) Obiecaj, że napiszesz jak zakończyły się te sprawy z ,,Bydgoszczy, Zamościa/Hrubieszowa, Olsztyna/Bartoszyc, Lublina itp" Zło trzeba żelazem wypalić.

Gdyby coś ciekawego ale NOWEGO w tym Olsztynie się wydarzyło to dawaj śmiało.

Tylko proszę ; jeden raz naprawdę wystarczy!

Pozdrawiam cię Stasiu!
07-08-2013 14:35 Haluk domiś. O tych sprawach nie czytałem. Sprawdziłem: poprzednie tyczyły innych zagadnień. Ciekaw jestem jak dalej posunie się sprawa i czekam na relacje ciekawych patologii: Bydgoszczy, Zamościa/Hrubieszowa, Olsztyna/Bartoszyc, Lublina itp. Brakuje mi tam zakończenia i informacji co zrobiły "wadze" monopolu (w jakim stylu nic nie zrobiły lub wzmacniały lumpów łowieckich). Pozdrawiam Haluk (w obsesjach domisia - Stanisław).
07-08-2013 14:22 domiś Mnie osobiście ten artykuł cieszy.
Dlaczego??
Skoro tak wytrawny tropiciel wszelakich nieprawidłowości ciągle o tym samym pisze, to oznacza tylko jedno - w tym kraju, w PZŁ jest wszystko dobrze. Gdyby było inaczej to czy zacny, freelacer co chwila odgrzewałby tego samego starego kotleta???? Z pewnością nie! Przypiąłby się do kogoś innego a że nie ma kogo, to wciąż stoi nad patelnią i raz gasi płomień a raz zapala. I co z tego artykułu wynika? Ano g.. stary kotlet już zjedzony i w WC dawno zostawiony, więc kto się nim jeszcze interesuje? NIKT. Chyba, że ktoś lubi w kibelku pogrzebać!
Ciekawe, który pierwszy teraz wyskoczy: Stasio Haluk czy Mauzes

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.